Iskra.

źródło: www.gratisography.com

Druga część cyklu "ÓSME PIĘTRO". Cały cykl znajdziecie tu: ÓSME PIĘTRO.  To ja tak tylko szybciutko przypominam, że ósme piętro to opowiadanie w odcinkach. Fikcja lekko zakrawająca o wątki z życia wzięte. Kto nie czytał pierwszej części, klika w powyższy link i nadgania zaległości. ;-)

***

Otworzyła oczy tuż przed intensywnie wibrującym budzikiem. Leniwie sięgnęła po telefon. Na dużym wyświetlaczu bezlitośnie jawiły się trzy cyfry przedzielone dwukropkiem. Była 5:49, jedenaście minut błogiego snu, odeszło w zapomnienie. Tej nocy śnił jej się szczur siedzący pod toaletką, więc odruchowo na nią zerknęła. W białym owalnym lustrze, otoczonym grubą ramą odbijał się wschód słońca. Ombre błękitu pomieszane z kilkoma odcieniami różu tworzyło wyjątkową całość. Chciała to nawet uwiecznić, lecz nim sięgnęła po aparat było już po wszystkim. Odcienie żółtego zdominowały niebo, racząc  marcowy poniedziałek pierwszymi, niewinnymi, jasnymi promieniami słońca.

Kamil niechcący potrącił ją łokciem, gdy stała w łazience przy umywalce. Jak zwykle się śpieszył, przechadzał się szybko po domu, szukając kolejno kluczyków, telefonu, kluczy od domu, aktówki i dokumentów. Ten sam powtarzalny schemat, którego ona zupełnie nie rozumiała.

- Uważaj… powiedziała po cichu mając usta pełne pasty do zębów. Ton miała wrogi, niewyrozumiały, pretensjonalny.

- Cho mowich? – przedrzeźnił ją, śmiejąc się przy tym.

Popatrzyła marszcząc brwi. Pionowa kreska, która znienacka ujawniła się tuż nad nosem, kazała mu skapitulować. Wyciągnął przed siebie obie dłonie, tak by pokazać jej wewnętrzną ich część, dając jej tym samym znak, dobra, kochanie, już się nie denerwuj.

Cmoknął ją w policzek, i kiedy był pewien, że uzyskał odpowiednią odległość będąc już przy drzwiach jeszcze krzyknął:

- To cho mówiłach?

Dźwięk zamykanych drzwi dziwnie ją uspokoił. Włączyła internetowe radio, z głośników zaczęło rozbrzmiewać Eurythmics - There Must Be An Angel. Włączyła ekspres, zaparzyła szybką kawę. Odsunęła krzesło, otworzyła pokrywę laptopa, scrolując myszką rzuciła okiem na serwisy informacyjne. Upiła ostatni łyk, boso pokonała kilka kroków, ziębiąc stopy na dużych, popielatych płytkach. Chwyciła w biegu torbę, z komody zdjęła klucze, tym samym kierując się do wyjścia.

Na dole powitał ją pan Henryk.

- Dzień dobry pani Maju, widzę, że znów się spieszymy. Wy młodzi, wiecznie w biegu. Celebrować poranki pani Maju, pośpiech niczemu dobremu nie służy. Ech, ja będąc w pani wieku… ale co ja tu pani będę, pani musi już iść… to ja już otwieram szlaban, niech pani jedzie ostrożnie, ja mam dzisiaj cały dzień, za Janka jestem, bo coś go połamało, ale już nic nie mówię, pani wie człowiek nie ma do kogo gęby otworzyć to sobie pozwoliłem. To do widzenia pani Maju, widzimy się wieczorem.

Pan Henryk był ochroniarzem w ich apartamentowcu, składającym się z dużych, nowoczesnych loftów. Miły człowiek, na oko koło sześćdziesiątki, niereformowalny gaduła, zawsze serdeczny, gentleman ze starej epoki.

Otworzył szlaban, kiwnął jej ręką, zamrugała mu światłami.

***

W korporacyjnym holu stukot szpilek mieszał się z dźwiękiem telefonów. Charakterystyczny poranny zgiełk. Pracowała tu zaledwie od sześciu miesięcy, ale zdecydowanie zdążyła się już zadomowić.

Przed sobą miała okrągłe przyciski z wytłoczonymi we wnętrzu obrysami trójkątów. Wcisnęła strzałkę „w dół”, podświetliła się ona na czerwono. Po kilku sekundach drzwi windy rozsunęły się, wraz z nią wsiadło kilka osób. Raz, dwa, trzy… odliczała w myślach. Lubiła lekkie szarpnięcie przy ósemce. Czekała na rozsunięcie drzwi, na szczery uśmiech, na przewrócenie oczami. Siedem, osiem… Wsiadł. On. 

On. Olek.

- Dzień dobry.

Był wysoki, przystojny, dobrze ubrany. Idealnie skrojona granatowo - biała koszula w drobną kratkę, model slim fit, jeansy i marynarka o sportowym charakterze dodawały mu nonszalancji. Pachniał wysublimowaną nutą pieprzu, goździków i drzewa sandałowego. Obłędnie.

Przechyliła lekko głowę spoglądając na niego. Chłonęła jego wyraz twarzy, zastanawiając się czy ktoś widzi te ukradkowe spojrzenia. Windę opuścili wspólnie, wysiadając razem na trzynastym piętrze.

- Cześć, szepnął jej do ucha. Wyspana?

- Wyspana, odpowiedziała, zachowując kokieteryjny ton.

Kroczyli rytmicznie po przemysłowej wykładzinie. Zapach tuszu z drukarek i ksero mieszał się z zapachem kawy, przemieszany był gdzieniegdzie zapachem farby, bo w kilku pomieszczeniach trwał aktualnie remont.

Rozstali się tuż przed drzwiami jej biura.

- To co, obiad o 14?

- Dziś mam spotkanie, więc nie wiem o której skończę… zgadamy się okej?

- Okej. Majeczko. 

Mrugnął jej okiem. Naciskając klamkę jeszcze się obróciła. Pieprz, goździki, drzewo sandałowe...

***

Biuro dzieliły we cztery. Ona była najmłodsza. Szybko się zaklimatyzowała w ich gronie, tworzyły klan czterech muszkieterek. Dobrą atmosferę w pracy uważała za nieodzowny element biurowej egzystencji. Wolałaby pracować za mniejszą pensję w przyjaznej aurze niż za duże pieniądze w miejscu, gdzie by się źle czuła. Anka, Ela i Blanka były jej "przyszywaną rodziną". Tak czuła.

Na dwunastą miała zaplanowaną ważną prezentację, starała się ją jeszcze dopieścić i dobrze przygotować. Przerzucała slajdy, siedziała nad tym cały weekend, czuła, że jest dobrze, jednak zawsze w takich momentach towarzyszył jej element stresu. Wystąpienia, w których stała na czele konferencyjnego stołu były czymś co zarazem lubiła i czego się w pewnym stopniu bała. To nie był paraliżujący strach, może miał nawet w sobie zalążek motywacji. Lubiła te momenty po, kiedy mogła odetchnąć z poczuciem dumy, tak, udało mi się.

Usłyszała dźwięk, dający znak, że w skrzynce odbiorczej pojawiła się nowa wiadomość. Na pamięć znała ten adres nadawcy – aleksander.bytomski@adamonis.com

Uśmiechnęła się. 

„Postaraj się skończyć przed czasem, chciałbym zjeść z Tobą obiad… Mam coś dla Ciebie. Dyrektor zrozumie, wiem, że pewnie teraz siedzisz nad slajdami więc najlepiej usuń kilka ;-) to co, do zobaczenia?;-)”

Przesunęła palcami po górnej części klawiatury usuwając drobny kurz. Skierowała dłonie w dół, wystukując odpowiedź.

„Hubert mnie zabije jak zawalę te prezentację, ale będę się starała. Lubię ten stolik pod oknem, mam wrażenie, że za tym filarem mamy swoistą swobodę. To zabieram się za kasowanie slajdów ;-), do zobaczenia”

- Czy twoja prezentacja jest jakaś zabawna? 

Głos wyrwał ją z zamyślenia.

Anka zaśmiała się.

- Yyy, co? Zająknęła się.

- Uśmiechasz się wymownie. Więc? – Anka nie dawała za wygraną.

- A nie, pisałam maila…

- Maila… do?

- Do księgowości, znów zagubili jakiś dokument, yyy, wiesz, że coś potrzeba i nie wiedzą czy doniosłam… aaa nic pilnego. Zresztą – wydawało ci się.

Zmieszała się.

Zmieszała się ona, zmieszało się wszystko.

Pół roku temu wiedziała jak ma wyglądać jej życie.

Od dwóch miesięcy wiedziała tylko jedno. Zaproszenie na firmową imprezę z okazji piętnastolecia firmy Adamonis nieźle jej w tym życiu namieszało…

Wystarczyła jedna iskra…



Podobne wpisy

0 komentarze