Są lepsi. Wiem.


źródło: www.gratisography.com

Siedzę przed pustym arkuszem worda, kursor mruga, i właściwie zastanawiam się, dlaczego postanowiłam podzielić się z Wami z tą odrobiną prywaty. Ale czuję, że muszę. Bo nie wiem jak będzie. 

Po co?

Czytam gdzieś tam, coś tam. Fajnie. Podoba mi się. Może czas spróbować. Kilka godzin siedzenia nad nazwą. Rozważanie. Stało się.

Ten blog powstał nieco ponad rok temu, z potrzeby serca. Głupiego. Nie wiedziałam, jaka będzie jego forma. Nie wiedziałam w którą to będzie zmierzało stronę i co na nim będzie. Klikając pierwsze opublikuj o blogowaniu nie miałam pojęcia. Dziś mam nieco większe, ale wciąż chyba za małe.

Są lepsi. Wiem.

Nie wiem czy potrafię w blogowanie.

Zawsze podziwiałam osoby, które miały jakąś pasję. I gdzieś się w niej odnajdywały. Nie potrafię śpiewać. Bosko tańczyć. Ani malować. To może pisanie?

Jedyne co tu znajdziecie to zlepek liter. Nie ma tu pięknego szablonu, o którym marzyłam, (wciąż marzę?), do tekstów dodaję zdjęcia z darmowych banków, a mój aparat, zakupiony w lutym na raty podobno zero procent zalega na dolnej półce w szafie. Mam źle podpięte GA i marne logo. Przespałam zgłoszenie na blogowigilię. Bo nie mam serca. Albo mam. Głupie.

Kulisy.

Co to takie pisanie? Siedzi w ciepłym domu i stuka w klawiaturę. Wielkie mi rzeczy.

Każdy tekst powstaje od jednej do kilku godzin. Czasem przez kilka dni w tygodniu, poprzez notowanie urywków własnych myśli w notatniku telefonu, kalendarzu, na strzępkach paragonu, ulotce wciśniętej mi w rękę na ulicy. Gdziekolwiek, gdzie przyjdzie mi coś do głowy. Nawet w środku nocy. No tak.

Co ważne

 

Teksty powstają w dużej mierze dzięki Wam. Dziękuję za wszystkie maile i wiadomości. Rozmowy. Za wszystko.

Chapeau bas.


Docenienie pracy.

 

I tu kolejna kwestia. Jest Was tu ze mną już nieco ponad dwa tysiące, a mam wrażenie, że teksty docierają co nielicznych. Prawo facebooka, który obcina zasięgi.

Bez sensu.

Nie wiem czy potrafię w życie.

Pytasz mnie co słychać? Dziękuję, u mnie maj…

Kto jest ze mną dłużej, to wie, że od lipca mieszkam sama, w (na szczęście) swojej kawalerce, na dwudziestu kilku metrach. Bo wiecie, bloger to jest taki sam człowiek jak Wy. Na obiad obieram sobie dwa ziemniaki i robię jednego kotleta. Litrową maślankę wyrzucam do kosza, małych nie było. To tyle. 

Nie pokażę Wam na zdjęciach pięknych wnętrz bo ich nie mam. Albo mam. Dla siebie.

Z tym obiadem to nie do końca dziś. Dziś będzie akurat makaron.

Na marginesie.

Ostatnio źle śpię. Budzę się średnio co godzinę i oglądam w nocy głupie programy. Albo notuję.

W tym roku w moim domu nie będzie choinki. Ani światełek. 
Jestem niewyspana więc może nie wiem co mówię. Kto wie.

Ludzie.

Ostatnio mam wrażenie, że coraz więcej osób uważa, że można sobie po mnie poskakać. Otóż dementuję. Nie, nie można. 

Zaufanie. 

Takie ładne słowo. Nadszarpnięte. Okazuje się, że pozwoliłam na zbyt wiele, zbyt wielu. Taka sytuacja.

Krytyka.

Nie mam warsztatu, źle stawiam przecinki. Źle piszę, nie fajnie, w ogóle be.

Konstruktywną przyjmuję. Obrażania mnie – NIE. 

Dlaczego?

Mój kolega mawia, że jego dziewczyna często powtarza  NIE BO NIE. To ja też. To wersja pierwsza.

Wczoraj oglądałam w nocy taki program komornicy ( ekhm, bo nie śpię ) i tam pada pytanie: dlaczego pan nie podpisze tego dokumentu?

Bo mam taki kaprys. 

No to ja też.

Co dalej.

Domena kończy się w styczniu. Nie wiem czy tu zostanę. 

Co poza tym?

Od początku listopada wykupiłam karnet na zajęcia fitness i śmigam.

Wróciłam do czytania książek na pełny etat.

I obcięłam włosy. Do ramion.


Spodobał Ci się ten tekst? 
Znajdziesz mnie też na facebooku. O tu: KLIK

Podobne wpisy

0 komentarze