Zamiana ról.



Włosy ma blond, upięte na czubku głowy w kok, jest bardzo wysoki, ma męską ładnie zarysowaną sylwetkę. Na przegubie prawej ręki ma tatuaż, zdanie napisane kursywą, język którego nie znam, pytam, co to znaczy. Nuci mi fragment zapisanej tam piosenki, ma charakterystyczny akcent, jakby mówił nieco niewyraźnie. Jest sobota. Poznajemy się przypadkiem, bo wpadam na niego przy barze. Nasze oczy się spotykają, uśmiecham się, wiem, że zaraz zabiję Maję i że zrobiła to (pchnęła mnie na niego) celowo i specjalnie. Lokal jest mały, w środku wszechobecny zapach trawionego alkoholu wymieszanego z perfumami.Muszę wyjść. Chwilę później łapiemy haust powietrza na dworze. Przed nami chłopak z tatuażem. Znów się spotykamy, siedzi na schodach, rozmawia, kiedy nas widzi momentalnie kończy rozmowę. Po chwili prosi o mój numer telefonu, słyszy moją odmowę. Podaje mi starego samsunga, włącza aplikację fejsbuka, prosi, żebym się wyszukała, jeśli to nie problem. Bez wahania wpisuję swoje nazwisko i imię. Dj kończy grać o drugiej. Zaraz pójdę domu, tylko dopijemy jeszcze piwo. Runda trzecia. Znów się widzimy. Dosiada się do stolika, rozpuszcza włosy, są kręcone, piękne, długie. Mówi, że nie zatańczyliśmy, wzruszam ramionami, mówię, że już za późno. Patrzy na mnie, pyta czy mogę wstać, wstaję. Obejmuje mnie w pasie, podnosi do góry, zanosi na parkiet. Pyta o ulubioną piosenkę, znów wręcza mi telefon, wpisuję tytuł. Play, poszło. Jesteśmy tylko on i ja. Muzyka ledwie przebija się przez tłum mijających nas gdzieś obok osób. Tańczymy w nikomu nieznanym rytmie. Żegnam się ukłonem, wracam do dziewczyn i idziemy do domu. Kiedy przekraczam próg mieszkania dostaję od niego wiadomość.

- Przez chwilę myślałem, że miałaś ochotę, bym poszedł z tobą.

Jest w totalnym błędzie. Kompletnie tej ochoty nie mam. Chwytam za telefon, żeby mu odpisać i wtedy przychodzi ten sms.

Cześć, co u ciebie?

***

Odpalam papierosa, siedzę na balkonie, gapię się głupio w ekran telefonu. Widzę jej roześmiane zdjęcia, słyszę jej głos, coś mi się zapala z tyłu głowy, coś mnie w dziwny sposób przeszywa. Teoretycznie wiem co u niej, widzę. Udaję, że nie, ale przeglądam jej internetowy profil na instagramie regularnie. Dawno się do mnie nie odzywała, dziwne. Chyba nie mogła o mnie zapomnieć? Trzy, dwa, jeden, napisałem. Wysyłam.

***

Zatyka mnie. On? Teraz? Nie chcę na to patrzeć, wkładam telefon do torby. Po chwili wyjmuję go by odpisać chłopakowi z tatuażem. Piszę mu, by podał adres. Blisko, nie biorę taksówki, po prostu się przejdę. Jest środek nocy, czuję ucisk w żołądku. Zatrzymuję się po drodze przymałej budce z jedzeniem i zamawiam burgery na wynos. Wchodzę do starej kamienicy, trzecie piętro, drewniane schody, obdrapane ściany. Na drugim piętrze trzy czwarte ściany zajmuje wizerunek kobiety, nieudolny zarys twarzy zakreślony sprayem. Karina – na zawsze - widnieje pod spodem. Uśmiecham się pod nosem, na zawsze to tylko kredyt w banku, wiem coś o tym. Nie ma dzwonka, pukam. Chłopak z tatuażem otwiera, opiera się o framugę, stoimy tak przez moment nieruchomo w takiej konsternacji, po chwili gestem dłoni zaprasza mnie do środka kwitując to krótkim – a jednak. Wchodzę.

***

Jak idiota zerkam na ekran telefonu, który niczym zaklęty wciąż milczy. Sprawdzam czy doszła do niej wiadomość, raport doręczenia – dostarczono. Dlaczego nie odpisała? Jest środek nocy, pewnie śpi głupi ośle. Coś mnie mierzi, coś nie daje mi spokoju. Zawsze, bez względu na dzień i porę odpisywała mi w chwilę moment. Pamiętam jak się poznaliśmy, patrzyłem na nią i wbiło mnie w ziemię jak postument. Staliśmy naprzeciw siebie a świat zatrzymał swoją czasoprzestrzeń. Była taka przeciętna, zwyczajna, a mimo to wprawiła mnie w takie osłupienie, że czułem się jak jakiś podlotek. Zaczarowała mnie, do czego w życiu się nie przyznałem. Dlaczego? Nie mogłem sobie pozwolić, na to by się zakochać. To nie wróżyło nic dobrego. Mogliśmy razem pójść na kawę, do kina, na spacer. Wyjechać na weekend, pójść do znajomych, kochać się bez opamiętania do piątej nad ranem. Mogłem do niej pisać sms-y rano i dzwonić bez zapowiedzi w samym środku nocy. Mogłem dać jej palec ale nie rękę. A ona tego nie rozumiała.

***

Mieszkanie było małe, miałam wrażenie, że całe składało się z europalet. Stolik na kółkach, wieszak na ubrania, szafka pod telewizor. Na środku stół z kilkoma kolorowymi krzesłami. Na ścianach plakaty filmowe i cyrkowe. W oknach opuszczone rolety, nie wiem jak było na zewnątrz miałam nieodparte wrażenie, że już świtało. Postawił przede mną zimne piwo, sobie nalał wódki. Jedliśmy burgery w milczeniu, wysłałam go do kuchni po keczup. Wtedy moja torebka zawibrowała tej nocy po raz drugi.

Luiza? Dobrze u Ciebie?

***

Nie zasnę. Teraz jest noc i teraz wszystko ma inny, prostszy wymiar. Być może kiedy budzik przywróci mnie do rzeczywistości będę tego kroku żałował. Przyznanie się do własnych słabości nie jest w żaden sposób łatwe. Podobno ograniczają nas tylko własne przekonania, ale ja za cholerę w to nie wierzę. Chowam do kieszeni moje wydumane ego i piszę do niej znowu. Włączam sobie kilka teledysków, do uszu wkładam słuchawki, przyciskiem fn i strzałką w prawo daję na full i odlatuję. A potem przychodzi wiadomość.

***

Dobrze u mnie.

Odpisałam mu, nie wiem po co. Na wprost mnie siedzi chłopak w brudnych trampkach. Ma na rękach rzemyki, jeden z kotwicą, ładny, pleciony, wszystkie czarne. Oczy ma zielone, hipsterskiego uroku dodaje mu dwudniowy zarost na twarzy. Patrzy na mnie, nie muszę prosić go o uwagę. Słucha mnie. Ja patrzę na niego i widzę najpierw czarną plamę, która przeradza się w postać z sms-a, którego przed momentem dostałam. Siedzi pewnie na metalowym krześle na swoim balkonie, piąte piętro z widokiem na całe miasto. Wyobrażam sobie jak odpala papierosa, od zawsze lubił zbyt dużo palić. Co musiałoby się stać, żebym mu nie odpisała? Musiałby paść mi telefon? Zasięg?

***

Krótki dźwięk i wibracja. Zdawkowa odpowiedź, że u niej dobrze. Cieszę się jak szczeniak. Drżą mi dłonie. Chcę jej jak narkoman kokainy nad ranem. Chcę wpleść palce w jej rude włosy. Chcę objąć jej twarz dłońmi, przysunąć do siebie. Nos w nos, oko w oko. Chcę przechylić głowę, chcę czuć jej zapach, od zawsze dziwny, taki unisex. Chcę patrzeć jak przymyka powieki i przygryza z jednej strony wargę. Chcę dać jej bukiet tulipanów. Nie zawodzić. Czytać napisane przez nią liściki na lustrze. Biegać w deszczu. Rzucać w rzekę kamieniem. Kupić jej lizaka w kształcie serca. Prowadzić ją za rękę po murku. Zatańczyć z nią walca na kostce brukowej w samym centrum miasta. Patrzeć z nią na świat z oparcia ławki w parku. Nie chcę odpuszczać. Nigdy nic nie było dla mnie aż tak ultra ważne. Nie wierzę w nic, jestem ateistą od zawsze. W innym przypadku zaczął bym się modlić. O cud. O niemożliwe. O daną mi szansę.

Przyjedź do mnie.

Napisałem do niej.

***

Napisałam mu, żeby nie pisał więcej do mnie.

***

Odpisałem jej, że właśnie, że będę.

***

Był moim błędem. To w nim ten jeden, jedyny raz byłam do szaleństwa zakochana. Dał mi kilkanaście chwil szczęścia, żeby potem ustawić mnie w kolejce do apteki po środek na złamane serce. Nie sprzedawali. A może zwyczajnie brakło? Może wcześniej było tu kilkoro takich jak ja? Może też tak bezwiednie tutaj stali? Może też patrzyli pod nogi, liczyli linie fug w podłodze, kierując kolana lekko do środka udając tym samym totalną bezradność? Dlaczego mnie nie chciał? Może byłam dla niego zbyt prosta? Może nie nosiłam markowych butów i torebek? Może to dlatego, że nie lubiłam biżuterii? Może nie byłam klasyczną pięknością, ze mną nie można było bywać, ani się pokazać.

Po co? – Odpisuję.

***

Bo tęsknię.

***

Ha ha ha. Rozbawił mnie do łez. To było dobre. On tęskni? Człowiek skała. Wychodzę do toalety. Włączam sobie na telefonie nasz jedyny wspólnie nagrany kiedyś film. Ostania nie skasowana wspólna z nim rzecz. Coś z ukrytego niczym skarb folderu. Jedziemy autem, on zasłania dłonią kamerę. Odsuwam mu ją, splatamy dłonie. Stop klatka. Potem dalsza część. Jestem bez makijażu, nakrywam się kołdrą. Odkrywa mi brzuch, całuje. Kokosimy się w domowych pieleszach. Wychodzę z łazienki. Odpisuję.

Brzozowa siedemnaście. Czekam do piątej. Możesz przyjeżdżać.

***

Będę.

***

Nogi rozchyliłam już po drodze. Położył dłoń na moim udzie, powoli przesuwał ją w górę, odchyliłam do tyłu głowę. Otworzyłam szybę. Wiatr smagał mi włosy, mrużyłam oczy, widziałam, jak się śpieszy, jak z impetem wciska pedał gazu. Miasto było puste, ze wszystkich sił szumiało mi w głowie. Czekało na nas jak zawsze prywatne wykupione wraz z mieszkaniem miejsce parkingowe. Dwie minuty później świadomie przysunęłam się do niego w windzie. Przysunęłam się na tyle blisko, czy czuł mój oddech na swojej twarzy. Przywarł do mnie ustami, nie odmówiłam. Otworzył pośpiesznie drzwi, klucze rzucił na podłogę. Staliśmy w milczeniu w otwartej na salon kuchni, szłam za nim, aż oparł się na kuchennym blacie. Oboje doskonale wiedzieliśmy co się za moment stanie. Guziki spodni rozpinałam mu nieporadnie. Doskonale wiedziałam, że lubi to we mnie. Orgazmy, które mu gwarantowałam pomieszane z moją totalną nieśmiałością. Szeptałam mu, że chcę go poczuć, poczuć tu i teraz, wszędzie. Słyszałam jak wzdycha, jak głaszcze mnie po włosach, jak mi się poddaje.

***

Do koktajlowej szklanki wkładam kilka kostek lodu. Wlewam dobrze schłodzone Prosecco, następnie Aperol - zostawiając jeszcze nieco miejsca w szklance. Dopełniam schłodzoną wodą sodową i dekoruję połową plasterka pomarańczy. Podaję jej drinka i słomkę. Ma na sobie taką niebiesko białą, wkładaną przez głowę koszulę i krótkie dżinsowe szorty, zapinane na boczny zamek. Nie ma stanika, bo zdjęła go po drodze. Wiem, że zrobiła to celowo, żeby mnie sprowokować. Myślałem, że za moment eksploduję. Nie wiem, czy to dlatego, że zrozumiałem, jak jest dla mnie ważna. Czy to dlatego, że od dawna nie spałem z żadną kobietą. Nie wiem niczego poza tym, że seks który mi dała był zajebisty. Był moim snem na jawie. Czymś super ekstra. Był moim spełnieniem. Po wszystkim zasnęła wtulona w moje ramiona. Kiedy jeszcze spała, ja już dawno wstałem. Wpatrywałem się w nią przez dłuższą chwilę. Zrobiłem jej naleśniki. Takie jak lubiła. Czyli koniecznie nutella, i koniecznie banan. Na popołudnie zaplanowałem bieganie. Albo spacer. Albo rower. Na przyszły tydzień malowanie ścian. Koncert. Na wieczór chińskie jedzenie zamówione na wynos. Patrzyłem na nią jak paradując w mojej koszuli odpala papierosa na moim balkonie.

Wiedziałem, że tym razem się uda.

Że tym razem, zostanie już tak jak jest. Na dziś. Na jutro. Na zawsze.

***

Ostatni papieros na tym balkonie. Zjadłam naleśniki, przejechał mi palcem wokół ust, bo ubrudziłam się czekoladą. Uśmiechnęłam się, wzięłam dziesięć głębokich wdechów, żeby się nie rozpłakać. Patrzył na mnie… z czułością. Miłością? Patrzył na mnie z tym, czego ja już do niego nie miałam.

***

Ubrała się, cmoknęła mnie w czoło. Chciałem, żeby została. Chciałem ją chociaż odwieźć. Nie zgodziła się. Powiedziała zdawkowe – zadzwonię.

***

Wieczorem chłopak z tatuażem napisał mi, że noc dziś taka ciepła. Pojechaliśmy nad rzekę. Tuż po północy ukazało się nasze wspólne zdjęcie na moim instagramie.


Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK Instagram tu: KLIK


Na Wasze historie czekam tu: glupiesercee@gmail.com lub tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: www.unsplash.com

Podobne wpisy

0 komentarze