O chłopaku z kosmosu własnego ego i dziewczynie, która po swoje ręki wyciągnąć nie umiała.




Herbata stygła dziś szybciej niż zwykle. Kilka chwil wystarczyło, by stała się zupełnie zimna, niczym ona sama. Upiła kilka łyków. Intuicja podpowiadała jej, żeby jednak do niego nie dzwoniła. Niech zadzwoni gdziekolwiek, ale nie do niego. Niech pogada z panem z call center, który pomaga ludziom w środku nocy przy awarii linii telefonicznej lub internetowej. Niech zadzwoni do Majki, która na pewno jeszcze o tej porze nie będzie spała. Ale na Boga, nie do niego. 

Chwytała telefon w dłoń, i po chwili go odkładała. Jak zostanie, to go zawiedzie. Jak odejdzie, to będzie tak samo. Wszystko potoczyło się chyba zbyt szybko. Nie była na to w żaden sposób przygotowana. Nie chciała żadnych związków, miłości, miłostek, nic z tego.

Nie wytrzymała.

- Bardzo bym chciał zobaczyć twój uśmiech. Na razie mogę go sobie tylko wyobrazić w rozmowach. Twój śmiech przerywany takim zachrypniętym głosem. Dlaczego dzwonisz w środku nocy tak właściwie?

- Bo to się nie uda. Bo my być razem nie umiemy – prosto z mostu, zwyczajnie mu wypaliła.

- A nuż się naumiemy? Przecież pięć szóstych życia wciąż jest przed nami – jego stoicki spokój nieustannie ją rozbrajał.

- Ale ta odległość, zrozum. Ona mnie zabija.

Niedługo mieli się zobaczyć. Dziś jej smutki pływały w zimnej herbacie. I stojącym tuż obok kieliszku z winem.

- Poczekaj. Czy to jest tak, że ty mnie doprowadzasz do ekstazy a ja ciebie do rozpaczy, powiedz?

- Po prostu nie chcę, żebyśmy się śpieszyli.

- Śpiesz się powoli, a zdążysz się spóźnić. Słyszałaś kiedyś takie zdanie?

Nigdy nie słyszała.

- Szukam argumentu, że nam się nie uda. Tak wiesz, jakoś podświadomie.

- To nadświadomie sobie odpuść – odpowiedział. I nie odchodź ode mnie. Jak to nie brzmi to nie odchodź.

- Jestem. Będę. Jakkolwiek to nie brzmi. Będę. Zostanę.


Okłamała go. Wówczas go okłamała.


Nie była. Choć bardzo być chciała.


***

- Wpieprzyłaś się w związek kosmosu, on nie istnieje.

- To jest moja bajka.

- Jaka bajka? Żadna bajka. On nie jest żabą, ty nie jesteś królewną, zrozum. Nic z siebie nie dajesz i tyle samo dostajesz w zamian.

- Tęsknie za nim.

- Jakie tęsknie? Wiesz przecież, jak to jest w pójść w złe zakochanie, dobre zakochanie, dziwne zakochanie. Niepotrzebne możesz skreślić. A już najlepiej będzie, jeśli w ogóle skreślisz zakochanie. To nie daje ci żyć. To ci spać nie daje.

- Przez chwilę mimo wszystko byłam w euforycznym kosmosie.

- To odpal swoją między galaktyczną rakietę i wracaj na ziemię, Mała. Po drodze kup to wino, półwytrawne, czerwone. Bo tamto przedwczoraj wypiłam. Czekam, czekam na ciebie.

***

Usiadła na swoim prowizorycznym krzesełku składającym się z kilku ułożonych obok siebie cegieł. Miejsce, które za moment miało stać się jej domem póki co było placem budowy, której końca nie widziała. Była zmęczona, ostatnio zbyt wiele ją przytłaczało. Było to jednak coś więcej niż piąta z rzędu przeprowadzka i życie na kartonach. Rozejrzała się dookoła. Obok niej stały wiaderka z farbami. Najpierw pomaluję więc sobie ściany – pomyślała. Później pomaluję sobie życie. Na kolorowo.

Miała trzydzieści cztery lata i najbardziej na świecie obawiała się tego, że nie będzie nigdy przez ludzi dobrze odbierana. Była wolnym ptakiem, odbiegała od konkretnego schematu potencjalnego człowieka. Kiedyś ktoś o niej powiedział, że jest nieistniejącym gatunkiem kobiety. Nie marzyła o białej sukni i nie chciała nigdy mieć wesela, zamiast tego wybrała by wycieczkę do Abu Dhabi, albo w jakieś inne odległe miejsca. Nigdy nie chciała mieć apartamentu w kredycie na pięćdziesiąt lat (bardzo zresztą wątpiła w to, że w ogóle tyle pożyje), wolała to swoje małe mieszkanie, choć póki co przypominało ruinę i było wynajmowane. Wolała niańczyć dzieci kuzynki niż mieć na ten moment swoje, instynkt macierzyński miała głęboko uśpiony. Nie jadała mięsa i nie miała telewizora. Nie wiedziała nigdy co się dzieje w świecie i nigdy nie była na żadnych wyborach. Lubiła kino i kolacje na mieście, nie tylko przy okazji jakichś specjalnych, wystrzałowych okazji.

Lubiła siebie.

A potem się zakochała.

***

- Jak nie wiesz? Czego znów nie wiesz? Taka jesteś analityczna, taka dokładna, wrzuć go w tabelę, przemiel, dokonaj swojego za i przeciw.

- Dobra, koniec debilnego tematu. Nie jestem już nim w ogóle zainteresowana. Zupełnie nie wiem, co w nim widziałam. Zaćmienie mózgu musiałam mieć chyba.

- Czasem tak bywa, też tak miewałam.

- Chłopiec z Bullerbyn.

- Lasse, Bosse, Olle?

- Zwał jak zwał. Niech wraca do swojej zagrody.

***

- Pamiętasz jak wtedy na ciebie patrzyłam? Mam tak, że zwracam uwagę na kogoś natychmiast. Wiesz, na kogoś kto zwyczajnie wpada mi w oko. Im bardziej tak mam, tym mocniej próbuję udawać, że to się jednak nie dzieje.

- Widziałem, ale wmawiałem sobie, że to nie na mnie.

- Na ciebie. Choć udawałam, że nie.

- A ja, że się nie podpalam. Głupi jestem. Co z tego, że ktoś mi się spodoba, jak jestem i tak wycofany.

- Jezu, jakie to mogło być fascynujące jakbyś zatrzymał mój wzrok na sobie chwilę. Tak, że bym złapała twoje spojrzenie.

- Oboje wiemy jak wyszło.

- Chujowo.

- No… No tak. Mimo wszystko jednak dziękuję, że ty to ty, a nie kto inny.

***

‘Czasem nie ma co się bać. Wystarczy zrobić krok.’ Niczym mantrę powtarzała sobie jego zdanie. Strach był jednak tym, co zabierało jej entuzjazm, choć bardzo z tym walczyła. Cieszyła się, a potem dopadał ją najwyższy pozom myślenia.

***

- Jestem irracjonalna, naiwna, łatwowierna

- Nie przesadź osądem.

- Taka jestem. Aż się sama sobie dziwię, że się do tego przyznaję.

- I teraz moje pytanie brzmi - czemu naiwna i łatwowierna? Bo zaintrygowało mnie to,

powiedziałbym więcej – zakłopotało. Nie jestem na ogół wylewny i ciężko mi sie zdobyć na jakieś wyznania.

- Wiem, że moje demony będą wracać, jesteś na to gotowy?

- Jestem gotowy.

- A jeśli nie podołasz?

- Podobno nie oceniasz?

Podobno.

Ale wtedy oceniała.

***

Musiała szczerze przyznać, że myślała dużo o sobie. Nie mogła już zrobić sobie krzywdy, musiała być najważniejsza dla siebie. Nie mogła znów zostać na środku przysłowiowej drogi, w takim stanie, kiedy chce się gryźć ściany. Była już tam. I wiedziała, że więcej nie będzie chciała. Wiedziała, że wtedy się nie śpi, nie je, nie rozmawia, nie czyta, nie istnieje. On był jakimś mega inteligentnym człowiekiem. W płynności ich rozmowy tak wiele dla siebie wyłapywała.

***

- Mówiłam Ci, że on miał żonę?

- Żo… co?

- Nę. Żonę. Formalnie to ma w sumie nadal.

- Jezu.

-Przenajsłodszy. W sumie jak mogłam ci mówić, skoro sama nie wiedziałam. Widzisz, żona to taka integralna część niego, bez niej nie było go, bez niego nie było jej. Proste i dobitne jak dla mnie. W sumie to podejrzewałam.

- Jak to?

- No wiesz, normalnie. Zmysłami to odbierałam. Odczuwałam. I w ogóle.

***

- Odstaw mnie. Uwielbiam cię, ale odstaw mnie, zawalcz o siebie, o was, nie skupiaj uwagi na mnie. To tylko separacja, może wam się uda jeszcze.

- Ale ja już odpuściłem zanim cię poznałem.

- Szkoda lat, zaufaj mi.

- Szkoda to jest, jak krowa do studni narobi. Szkoda życia na pierdolenie kolejnych.

***

Była zła. Była zła, że zapytała o to, jak to u nich było. Chyba nie chciała tego słyszeć, ale coś ją podkusiło. Niemiłosiernie ją podkusiło. Nie sztuką przecież było patrzeć na to, jak innym jest źle w życiu. Sztuką było im kibicować. Czasem gdy go słuchała, widziała w tym szansę na jakieś naprawienie. Przecież może niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wrócić na dobre tory od nowa. Przecież kim byli oni? To tylko jakaś pozorna namiętność, jakieś ich oderwanie, jakaś ucieczka od marazmu, to było mało istotne. Nie powinna. Nie mogła konkurować z kimś, kogo on znał latami i to nie po koleżeńsku. Nie mogła, zwyczajnie.

Było jej smutno trochę, miała co chciała, bo zapytała. Wiedziała, że czas zawrócić w tej drodze.

On był super gościem i wiedział o tym doskonale. Był inteligentny, elokwentny, jakiś, wiele razy ją przekosmicznie zaskakiwał. Pozwalał jej się zatracić, uśmiechać, oszaleć, ożyć, tyle dobrego, za to ona mu kiedyś podziękuje.

Bardzo tego potrzebowała. Potrzebowała fruwać przez chwilę.

***

- Nie udam, że cię nie znam i będę, jeśli będziesz mnie potrzebował. Pogadać. Wygadać. Cokolwiek. Wtedy będę.

- Nie wolno ci tak.

- Dla twojego dobra jednak pozwolę sobie z ciężkim sercem zawrócić z drogi więcej niż zwykłej, z tego flirtu, z tego czegoś tak ekscytującego, co pozwala mi całe dnie myśleć o tobie.

- Poukładaj się, i zaufaj mi, wspomnisz moje słowa.

- Nie oglądaj się na mnie.

- Myśl i zawalcz o siebie.

- Bardzo nie chcę i bardzo nie potrafię inaczej. Będę konsekwentna, przepraszam. Nie chciałam nijak zawrócić ci w głowie.

***

- No i jak?

- Nijak. Wczoraj miał urodziny.

- No i?

- No i dałam mu liczydło. Pięknie było zapakowane.

- Liczydło?

- Tak, liczydło. Żeby mógł zacząć liczyć. Liczyć sam, sam na siebie.

***

- Co u Ciebie?

- No wiesz, to był taki etap, że dziwnie mi chyba o tym ot tak opowiadać. To jest czas przeszły, dokonany.

- Przyszły prosty.

- Oboje wiemy, że jednak nie.

- Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć.

- Nic. To nie było pytanie.

- Czasem są takie zdania, co podświadomie wymagają odpowiedzi albo chociaż reakcji. 



- Czasem jej brak jest zwyczajnie odpowiedzią. 



- Nie da się cofnąć czasu, jak w grach, a szkoda. 



- Chciałbyś? Ja nigdy, mimo wszystko. Wierzę w te wszystkie górnolotne kwestie no wiesz, że tak zwyczajnie się zadziać musiało. Może byliśmy dla siebie jakimś 'wow' na jedną krótką chwilę. 



- ‘Wow’ na pewno. Ale dobrze, że o mnie zapomniałaś. 



- Szkoda, że o Tobie nie zapomniałam. 



A potem się rozłączyła.




Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK
 
Instagram tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: www.unsplash.com, fot.Timothy Paul Smith

Podobne wpisy

0 komentarze