Nic cenniejszego ponad życie Twoje...




Proszę Pani, ma Pani córkę.

- Syneczku, nie trzęś się - mówię do Ciebie najczulej jak potrafię. Tulę Cię, głaszczę, chłonę. Mój mały, wspaniały cudzie. Aniołku, Kruszynko, jesteś, jak dobrze, że jesteś już z nami…

- Proszę Pani, ma Pani córkę, to dziewczynka – położna ciepło się do mnie uśmiecha.

- Córkę? Uśmiecham się i ja. Boże – mówię do siebie. Czym sobie zasłużyłam na taki dar od Ciebie?

Miałaś być chłopcem, wiesz? Mój malutki – zwracałam się do Ciebie podczas całej ciąży - która, jak mawiali lekarze przebiegała bez większych problemów. A później przełom. Wiesz, a tak długo byłam spokojna o Ciebie, Ty moje Kochanie. 

***

Trzydziesty trzeci tydzień Twojego życia, kiedy to jeszcze mój brzuch jest Twoim mieszkaniem.

Wówczas dowiaduję się, że masz powiększoną miedniczkę nerkową i prawą komorę mózgową. Boję się o Ciebie, bardzo się boję. Nie zwlekam. Nie tracę czasu. Jedziemy do Centrum Matki Polki w Łodzi, gdzie wykonują mi kompleks badań. Muszę mieć pewność, muszę wiedzieć, że będziesz zdrowy. (tak, wciąż myślę, że będziesz chłopcem). Lekarze mnie uspokajają, że te powiększenia o niczym złym nie świadczą, że się wchłoną, że mam się nie denerwować na zapas. Zapas Kochanie, to wtedy miałam jedynie miłości do Ciebie. Wszystko będzie dobrze, niczym mantrę powtarzałam to sobie. Jednak mimo to, martwiłam się, martwiłam się bardzo. Kruszynko, to był taki czas kiedy dużo się modliłam. O Ciebie, mój cudzie, o Ciebie.

Przecież wiara czyni cuda…

***

Jesteś.

10.06.2014 – Jesteś już z nami. Jest późny wieczór, wskazówka zegara wskazuje 22:45. Jesteś, jesteś Kochanie. Masz 56 cm, ważysz 3160 kg i dostajesz dziesięć punktów.

Jestem szczęśliwa. Bardzo mocno, przeogromnie szczęśliwa.

***

Dom.

- Wracamy - mówię do Ciebie, całując Cię w czółko. Wracamy, Kochanie, jesteś zdrowa - nie posiadam się z radości. Lekarze mówią, że badania wskazują, że nie ma powodów do niepokoju. 

Ulga.

Wielka ulga.

***

Początki.

Pierwsze dwa tygodnie funkcjonujesz bez zarzutu, nie ma nic złego, co mogłoby nas zaniepokoić. Cieszymy się, bardzo cieszymy się, że dołączyłaś do naszej drużyny. Mnie, Twojej mamusi. Twojego tatusia. I brata, Aleksa, z którym kiedyś razem w piłkę zagracie. 

I dziękuję.

Dziękuję Bogu, ponad wszystko dziękuję, że ze mną jesteście.

***

Zmiana.

Około siedemnastej – osiemnastej doby Twojego życia Twój stan ulega pogorszeniu. Jesz Kochanie coraz mniej, płaczesz coraz więcej. Płaczesz całą noc, płaczesz cały dzień. Cierpię razem z Tobą, jak Ci pomóc, jak Cię ukoić, jestem taka bezradna. Chcesz jeść, coś Ci nie pozwala. Chcesz spać, coś Cię budzi. Boję się, znów się o Ciebie tak bardzo boję.

***

Nikt nie obiecywał.

Szukam przyczyny. Mamusia jeździ z Tobą na wizyty do lekarzy. Jestem z Tobą przy dziesiątkach konsultacji. Jestem z Tobą w kolejnych szpitalach. Czekam na diagnozę, na kilka słów, na jedno zdanie, na przyczynę. Na znak, odpowiedź, co Ci jest Malutka. 

Dlaczego tak się dzieje.

- To pewnie kolki – mówią mi lekarze.

- Jeszcze trochę i to minie – powtarzają kolejni.

W tym czasie Kruszynko jesteś już rehabilitowana. Twoje napięcie mięśniowe jest już wówczas osłabione. Patrzę na Ciebie, jako Twoja mama widzę progres… Maleńki, ale zawsze. Widzę Twoje ledwo zauważalne kroki do przodu. Wiesz, Ty jesteś moim całym światem. A ja po prostu chcę wówczas wierzyć w lepsze jutro. Dla Ciebie Kruszynko. Dla mojej córki.

- Nikt Pani nie obiecywał macierzyństwa pięknego – słyszę od lekarzy któregoś dnia.

Pięknego? 

Może być trudne. Ja chcę tylko zdrowego. 

Wszystko bym oddała, wszystko choć mam niewiele. Wszystko za to, żebyście Wy, moje dzieci mogły być zdrowe.

***

17 lipca 2015. Diagnoza.

Masz trzynaście miesięcy, kiedy po raz wtóry trafiamy do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Pierwszy raz byliśmy tam, gdy miałaś Perełko sześć miesięcy. Nie raczkowałaś, nie mówiłaś, nie nawiązywałaś kontaktu, jak inne zdrowe dzieci. Bałam się, wiesz, mamusia się bała. Bała i szukała dalszej przyczyny. 

Aż do siedemnastego lipca. To taka przełomowa chwila…

Wiesz, Kochanie, że w naszym domu siedemnasty lipca, to była piękna data? Wtedy z tatusiem wzięliśmy ślub. Tego dnia mamusia ma imieniny. I tego dnia imieniny obchodzi również Twój braciszek. Piękne rocznice, prawda?

Tak było.

I wiesz, Perełko, przychodzi rok 2015, który w tej dacie tak wiele zmienia. Wtedy pada wstępna, a jak się potem okazuje zarazem ostateczna diagnoza – Zespół Leigha. 

Moja Myszko, świat mi się rozpada na milion kawałków. Moja Myszko, jesteś chora. Pytam Boga, dlaczego, dlaczego mój Boże nasza Królewna? Dlaczego nasz Skarb? Dlaczego my? Dlaczego taki potwór?

Dlaczego, dlaczego, dlaczego…

Ale nie martw się, nic się nie martw Maleńka. Po dziesiątkach pytań bez odpowiedzi my staramy się te kawałki na nowo pozbierać. 

Dla Ciebie, Kochanie, dla Ciebie.

***

Cztery ściany.

Śmiertelna choroba – czytam. Każdy kto ma dzieci, albo kto nawet nie ma, to wie, co się wtedy czuje. Myszko, to była bezradność. Zamykam się na trzy miesiące w czterech ścianach naszego domu i płaczę. Płaczę, choć wiem, że muszę być silna. Muszę być, dla Ciebie, bo widzę, że Ty walczysz. Jeśli Ty walczysz, to ja się sobie poddać nie pozwolę. Nigdy i za nic w świecie.
 
***
 
Dokąd?

To jest taki czas kiedy nie wiem gdzie mam iść. Do kogo mam iść. Gdzie zapukać, gdzie drzwi wyważyć. To jest taki czas, kiedy lekarze rozkładają bezradnie ręce i mówią, współczujemy…

A ja dla Ciebie niebo i ziemię wiesz? 

Wiem, że wiesz. Dlatego się nie poddamy…

***

Jak jest teraz?

Czworakujesz, mój Skarbie. Może to za dużo powiedziane, po prostu ciągniesz nóżki. Ale próbujesz. Próbujesz też wstawać. Wypowiadasz pojedyncze głoski i sylaby. Robisz papa. To dzięki ciężkiej pracy, mozolnej codziennej rehabilitacji, której jesteś Kruszynko poddawana. 

Każdego dnia walczymy, żeby Cię normalnie nakarmić. Wiesz, że to nie jest łatwa walka? Codziennie trwa ona sześć, siedem godzin. Ułożenie Cię do snu, to kolejne, dwie, trzy godziny. Nosimy Cię na rączkach, ile tylko się da, w miarę możliwości. Wiesz, że Twój braciszek też nam w tym wszystkim pomaga? Jest bardzo dzielny, jest małym bohaterem. Nie śpisz Kochanie spokojnie w nocy, budzisz się co chwila. 

A ja marzę, bezkreśnie marzę…

Żeby Ci pomóc, ulżyć… Żebyś była. Zwyczajnie z nami była…

***

Marzenia.

Walczysz, śmiejesz się, psocisz, zaczepiasz. Wiesz, że ja wręcz modliłam się o to, żebyś kiedyś zrzuciła i ze stołu szklankę? Chcę. Chcę żebyś wysypała cukier z cukiernicy. Żebym mogła pójść z Tobą na plac zabaw. Chcę móc pójść z Tobą na śnieg. Chcę Cię stroić. Czesać. Chcę, żebyś mogła mi powiedzieć – mamo, kocham Cię. Chcę, żebyś przyszła, powiedziała mi mamo, mam taki problem w szkole, dostałam jedynkę i wiesz… to już będzie wtedy nieważne. Chcę, żebyś mogła pójść do komunii. Poznać chłopaków, chodzić na randki, studiować. 

Chcę czuć, jak Twoje serce bije. Chcę każdej sekundy z Tobą. Chcę każdego milimetra Ciebie. Chcę tego wszystkiego. Byle z Tobą…

Chcę… byś dożyła choć tego wieku, który teraz mam ja.

Chcę…

***

Życie.

Jest wieczór, otulam Cię kołderką w sowy. Głaszczę Twoją główkę, słyszę Twój miarowy oddech. Wiesz, dopóki Twoje serduszko bije, będziemy walczyć.

Każdy dzień, każdy dzień Twojego życia Maleńka, jest dla nas bezcenny, więc choćbyśmy Ci je mieli przedłużyć chociażby o jeden miesiąc… to jest to dla nas, dla Ciebie, ogromna szansa.

I my jej nigdy, przenigdy nie odpuścimy!

***

Przyszłość.

Usiądziemy sobie razem, ja i Ty. Ty i ja.

- A to kto? – Zapytasz mnie przeglądając kolejną fotografię.

- To Ty – odpowiem.

- A to?

- Też Ty, Kochanie.

- Jak byłam mała?

- Jak byłaś mała - odpowiem za Tobą.

- Jaka wtedy byłam, mamo? – Zadasz mi kolejne pytanie.

- Najlepsza - odpowiem i przytulę Cię do siebie. Najlepsza, bo moja. Najlepsza na świecie.

- To tak jak Ty, mamo.

***

Epilog.

- Anetka – pytam mamy małej bohaterki, wysyłając jej tekst do autoryzacji. Chciałabyś coś zmienić, poprawić, dodać coś jeszcze od siebie.

- Powiedz… napisz znaczy. Napisz ludziom, że choć to brzmi banalnie, żeby doceniali. Że mogą iść na lody. Na przykład truskawkowe. Że mogą iść na spacer. Do parku czy nad wodę. Że mogą się bawić. Na przykład w dwa ognie. Pograć w piłkę, pobiegać. Że mogą potańczyć, iść na dzień mamy. Że mogą… że mogą tak wiele. Bo wiesz, to jest ważne. 

To jest ważne, bo są dzieci, który walczą o każdy jeden kolejny dzień życia. 

- Napiszę…

- Wiesz co – po chwili dodaje. Jutro dzień dziecka. Tak bym chciała, żeby biegała, a ja nie mogłabym jej dogonić. Żeby mi wyjrzała zza regału w sklepie, akuku, tu jestem mamo… Chciałabym, wiesz?

- Wiem.

I najmocniej, z całego serca ich rodzinie tego życzę.

Magdalena

Historia Ani w DDTVN, o tu:












KOCHANI!

ZACZNĘ OD TEGO, ŻE DZIĘKI KAŻDEMU WASZEMU POLUBIENIU CZY UDOSTĘPNIENIU TEGO TEKSTU ZOBACZY GO WIĘKSZA LICZBA OSÓB, ZA KAŻDY WASZ KCIUK W GÓRZE CZY UDOSTĘPNIENIE BĘDĘ PRZEOGROMNIE WDZIĘCZNA.

Niech o Anusi dowie się jak najwięcej osób, niech o Ani usłyszy cały świat, niech pozna jej historię.

Słów kilka.

Dzisiejszy tekst jest troszkę inny niż zwykle. Dziś opowiada o bohaterce, którą Wam przedstawiam z imienia i nazwiska.

Ja wiem, że takich próśb są tysiące. Ja wiem, wiem wszystko. Ale wystarczy pięć złotych, dziesięć… Ile możecie. Wiem, że nikomu nie jest łatwo, wiem, że trudno jest prosić, szczególnie prosić o pieniądze.

Ja piszę dla Was za darmo, jeśli możecie zrobić gest serca i wesprzeć małą ANIĘ to z góry w imieniu jej RODZINY Wam dziękuję!

Słuchajcie!

ANIA MRÓWCZYŃSKA jest mieszkanką mojego rodzinnego Kalisza. Kiedy jedna z moich wieloletnich koleżanek napisała mi o Ani, w jednej sekundzie wiedziałam, że muszę o niej słowo, że nie można inaczej. Skontaktowałam się również dzięki niej z mamą Ani – Anetą, o której mieliście możliwość przeczytać tu właśnie.

Ania urodziła się 10.06.2014. Cierpi na Zespół Leigha (śmiertelna, metaboliczna, degeneracyjna choroba). 

Potrzebna jest natychmiastowa pomoc! Liczy się każda ZŁOTÓWKA, bo cenna jest KAŻDA SEKUNDA! 

Ania nie chodzi, nie mówi. Każdy dzień to ogromna walka dla niej i dla jej całej rodziny. Walka o jej każdą sekundę życia, walka o nią. 

Pomóżmy Ani wygrać walkę z potworem, pomóżmy Ani żyć normalnie. 

Dzięki wpłatom jakie można dokonać dla Ani, Maleńka będzie mogła korzystać z bardzo drogich suplementów (miesięczny koszt to ok. 6000zł), rehabilitacji a także każdej potrzebnej wizyty u lekarza.

Jej rodzice się nie poddają, ponieważ oprócz rehabilitacji zbierają także na specjalistyczny wózek inwalidzki, materac z polem magnetycznym, wyjazd na delfinoterapię. 

To wszystko, aby Anusi żyło się lepiej, aby jej życie wydłużyć, aby mogła cieszyć się każdym dniem... 

WPŁAT MOŻNA DOKONYWAĆ NA KONTO:

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Bank BPH S.A. 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615
Tytułem: 28000 Mrówczyńska Anna
darowizna na pomoc i ochronę zdrowia


Przekazanie 1%
W formularzu PIT wpisz numer KRS 0000037904
Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%
- podaj: 28000 Mrówczyńska Anna


LUB:

Fundacja BREAD OF LIFE
ul. Śródmiejska 24A, 62-800 Kalisz
40 1090 1346 0000 0001 1420 0591
z dopiskiem: dla ANI MRÓWCZYŃSKIEJ


Przekazanie 1% 
W formularzu PIT wpisz numer KRS 0000268931
z dopiskiem: dla ANI MRÓWCZYŃSKIEJ

OPRÓCZ WPŁAT NA KONTO:

Rodzice proszą także o gadżety: książki, misie, zabawki, kosmetyki, biżuterię, wszystko  co można będzie przekazać na aukcję. Rzeczy są licytowane a pieniądze z każdej licytacji są przelewane na konto Anusi. 

Można również robić serce różnego rodzaju, które również zostaną przekazane, ponieważ Anusia ma się kojarzyć z SERCEM!

KALISZ I OKOLICE TU SZCZEGÓLNIE ZWRACAM SIĘ DO WAS.

Jeżeli ktoś chciałby pomóc w roznoszeniu ulotek bądź plakatów odnośnie małej Mróweczki odezwijcie się.

Za wszystko w imieniu RODZICÓW ANI najmocniej, z całego serca dziękuję.
*Zdjęcia pochodzą z archiwum domowego Ani Mrówczyńskiej.

źródło zdjęcia: www.unsplash.com


Podobne wpisy

0 komentarze