Nie bój się. Absolutnie nic się nie bój. Przecież się nie zakocham...



Idziesz prosto, tak zupełnie jakby na oślep, przed siebie. Chyba jeszcze mnie nie widzisz, może nawet nie wiesz, że tu jestem? Że być miałam? Że jeszcze jakąś chwilę będę? Wiesz? Nie wiesz? Wiedziałeś?

Rysuję czubkiem buta ósemki na piasku. Trochę przebieram nogami w miejscu, po wypalonej gdzieniegdzie od słońca trawie. 

Wdech. Wydech.

Ruszam, robię kilka kroków, idę w Twoją stronę. Przywitasz mnie zaraz, cmokniesz w lewy policzek. Zastanowisz się, kim właściwie jestem, co chcę, co tutaj robię. Tak maluję sobie w głowie. Tak paćkam pędzlem na oślep, raz plakatówką, raz akwarelą. Cześć, powiem Ci zaraz, co słychać? Jak życie? Co u Ciebie?

Cześć, jestem… Mówię po cichu, przekrzywiam na bok zalotnie głowę.

Jestem…

Cieszysz, się, widzę, że się cieszysz. Podnosisz wzrok wbity w podłogę, nie czekaj, nie w podłogę, wbity w ziemię. Wyciągasz ręce w moją stronę, cmokasz mnie zupełnie tak jak myślałam, a reszta jest taka… 

…taka wiesz, nie do przewidzenia.

Zamykasz mnie w swoich ramionach i tulisz. Tulisz do siebie jakąś chwilę, a ja trochę nie umiem w to tulenie, trochę się cieszę, bo nie umiem jeszcze bardzo a trochę jestem zaskoczona. I tak stoję nieruchomo, przesuwam stopy dwa milimetry bliżej do Ciebie, opieram głowę na Tobie, czterdziesta piąta sekunda bezruchu, czterdziesta piąta ważna w moim życiu, czterdziesta piąta warta zapamiętania… 

Wiesz, tak się zastanawiam, czy cieszysz się tak szczerze. Ile to już dni minęło od naszego poprzedniego spotkania? Sześćdziesiąt? Mniej? Więcej? O trochę? Ile godzin, ile minut, ile…?

Na ile ta reakcja jest zagrana, na ile jest sztuką, na ile jakimś tam kolejnym programem, scenariuszem, repertuarem, listą z punktem, o tak, kolejna notka, skreślić, zaznaczyć, taki punkt, taki scenariusz życia?

Jak dobrze, że jesteś, słyszę gdzieś z tyłu głowy, jakiś chochlik podpowiada mi to, jakiś chochlik rozgaszcza mi się w głowie. Jak dobrze, że jesteś, myślę też, tak jak Ty, choć nie wiem czy Ty też tak samo, przecież skąd mam wiedzieć, skoro to tylko o chochliku teraz mowa...

Jesteś dla mnie ważna, nie tak bardzo, nie tak inaczej, mocno, głęboko, wyjątkowo, ale jako człowiek, tak po prostu, tak zwyczajnie.
 
Tak jest? Czy jest tak jak mi ta podobno istniejąca intuicja podpowiada?

A może się myli. Ona. Ten chochlik. I ja.

Może mogłabym być równie dobrze dziewczyną w kapeluszu. Z kaskadą blond włosów opadających mi miękko na ramiona. Mieć czarne spodnie i koszulę, taką zwiewną, tiulową. Kapelusz taki czarny, duży, rozłożysty, z bordowym rondem i śmieszną wstążką, taką naokoło. I botki, czarne, ciężkie, trochę za duże. Na gumowej podeszwie, tej modnej, co już niejedna takie miała. I bladą kostkę. I torebkę bordową, nieco odbiegającą od koloru ronda. I…

Co wtedy? 

Czy wtedy też wywarłabym na Tobie takie wrażenie? Czy ucieszyłbyś się równie mocno?

Czy ucieszyłbyś się w ogóle?

Czy wtedy też byś chciał poczuć temperaturę mojego ciała? Smak mojej szminki, posmak gumy do żucia? Rodzaj tkaniny, którą właśnie mam na sobie?

Może nie jakość, a ilość, może nie dusza, a ciało, może…

Słuchaj, może Ciebie w ogóle nie ma?

Może jesteś fikcją, moją imaginacją, może nie ma Cię naprawdę? Może sobie Ciebie wymyśliłam? Może stoję tam, na tej wyrysowanej ósemkami trawie. Może opieram głowę o gęstniejące od mającej przyjść burzy powietrze. Może zastygam, jak marionetka?

Wiesz, już tak mam, jak kogoś poznaję, to później się zastanawiam, czy to jest prawda. Czy ten ktoś istnieje realnie. Wiesz, czy Ci ludzie są. Czy coś czują. Czy zostaną. Czy tylko przebiegną obok mnie, zatrzymają się tylko na moment. Popatrzą na mnie przerażonymi oczami, i ja też na nich, bo na pewno się wtedy wystraszę. Często się przecież czegoś boję. 

To jesteś? Czy jesteś jedną z tych saren, przebiegających przez ruchliwą, pełną zgiełku ulicę. Czy jesteś tym wystraszonym zwierzęciem, patrzącym mi przez chwilę w oczy, żeby zaraz znaleźć swoją spokojną polanę. Żeby na niej zostać, żeby przez żadną jezdnię więcej nie przebiegać, żeby już tamtego wzroku nigdy nie napotkać?

Co czujesz? Anyżową gumę do żucia? Posmak alkoholu? To jaką temperaturę ma moje ciało? Magnetyzm? Magię? 

Co Ty możesz czuć, uśmiecham się, przecież nic o mnie nie wiesz. Czy lubię polne maki. Czy wiem jak pachną chabry. Czy lubię karaoke. I czytanie książek nocą. I, że bawi mnie zielony bus, z zabawnym kierowcą. Takim wiesz, krótko ściętym, siwym blondynem. Był dziwny i specyficzny. Dlaczego wszystko co dziwne i specyficzne kojarzy mi się właśnie z Tobą?

Co Ty możesz zatem czuć właściwie? Co Ty w ogóle możesz wiedzieć?

Zjadłbyś mnie, tak mówisz. Zjadł… Tylko jak, jak właściwie? W całości? Łyżkami? Widelcem i nożem? Kawałek po kawałku? Doprawiłbyś mnie, tak wiesz, tak pod siebie. Posmakował, popróbował, popieprzył?

Wybacz mi tę obcesowość, ale…

W głowie mi się kotłuje. Nie powinnam. Chyba. Ty też nie. Może ja bardziej. Może Ty mniej. Może… Może w ogóle odwrotnie?

To co, chcesz mnie spróbować? 

Rozpływasz mi się w ustach. Zachłannie. Nie wiem, czy na teraz. Czy ze mną. Czy może masz tak zawsze? Chcesz się mną nasycić? Tak na zapas. Tak na nie wiadomo ile. Wiesz, może tak już… Na zawsze?

Pytasz mnie, czy to prawda? Czy to prawda, że ja się nie zakochuję? Prawda, pewnie odpowiadam. Prawda, dlaczego pytasz, przemyka mi przez głowę, ale nic już więcej nie dodaję.

Okej, odpowiadasz, okej, brzęczy mi w głowie, okej, idziesz na papierosa, okej, poczekaj, okej, zaraz, moment, kurwa, czy coś się stało?

Nie, okej.

No to okej. Lecimy dalej.

Trzymasz mnie za rękę, odciskujesz swoje linie papilarne na moim ciele. Wciskasz w nie swoje opuszki palców, przywierasz ta jakoś… całym… całym sobą. Chodzisz mi mrówkami po sercu. Może po głowie? Jesteś mrowiskiem. Wszystko mi się dzieje. Dużo. Szybko. Chaotycznie.

O co chodzi?

Zapętlam się. Jakaś nowa sieć. Jakaś nowa pajęczyna. Jakaś nowa zdobycz. Kto pająkiem? Kto ofiarą?

I tak sobie siedzimy, tak zwyczajnie, tak normalnie. Trochę chaosu, trochę ciszy, co kto lubi, co kto słyszy. Kolorowe światła na ekranie telefonu. Masz nową wiadomość, zerkam kątem oka, zerkam mimowolnie, choć to przecież nie moja sprawa. Jakieś zdjęcie, jakichś kilka Twoich zlepionych w całość liter, które szybko wystukujesz. Wyślij. Wiadomość wysłana. Nie wiem, jaki masz model telefonu, totalnie mnie to nie interesuje. 

Tylko znów ta uśmiechnięta na nim, śliczna, czarno-biała buzia…

To na czym skończyliśmy? Co mi jeszcze opowiesz? Do czego nawiążesz? Co mi jeszcze zacytujesz? Może opowiesz mi, jaki kolor ma ten dzień. Ta chwila, ten moment, to tu i teraz?

O czym można ot tak gadać? Kiedy jesteśmy wciąż niemłodzi. I wciąż niestarzy jeszcze. Może o tym, jak może pachnieć białe, wykrochmalone prześcieradło. Może o tym, jaki odcień bieli mogłaby mieć ta mała, stojąca pewnie gdzieś w rogu pokoju toaletka. Może o tym, że poprawię oko, usuwając spod niego mój rozmazany tusz do rzęs. Może przeniknie we mnie wszystko to co czujesz. Może…

Nie bój się, przecież nikomu o tym nie opowiem.

A potem będziemy mieć wspomnienia. Takie małe sekrety, takie nasze, niedostępne zupełnie dla nikogo. Takie myśli ukryte gdzieś z tyłu, w głowie. Takie poczucie, że pomyślisz kiedyś, że mnie znasz. 

Że wiesz, Że…

Ale to nieprawda. Całkowita nieprawda.

Może kiedyś wyślesz mi jakąś pocztówkę. Skądś. Dokądś. Gdzieś. Może wyślesz mi mały, zwyczajny skrawek tektury, taki z przydrożnego kiosku. Kawałek kartki naznaczonej atramentem. Połamaną stalówką. Moje imię i nazwisko. Mój adres, wpisywany przez Ciebie z drugiego końca świata.

Trochę błądzisz, prawda? Trochę wiesz, i trochę nie wiesz.

Ale to się chyba wie, co nie? No wiesz, tak, że trzymasz kogoś za rękę i wiesz. Wiesz, jak jest. Ale może Tobie to się jednak nie przydarza? 

Może nie Ty, a ja? Może błądzę znów w poszukiwaniu czegoś co nie istnieje?

Nie wiem czy dotykać Cię. Nie wiem, czy znów spisać siebie na straty. Nie wiem, jaki jesteś naprawdę, czy żyjesz w zgodzie ze sobą? Czy przekłamujesz rzeczywistość, robisz ją inną, koloryzujesz, dokładasz?

A może to ja, ja właśnie?

Znów zabierasz mi oddech, traktując go zachłannie jak coś swojego. Przeciągasz mi pętelkę przez serce, cerujesz w nim swoje imię. Zahaczasz, tworzysz, lukę. Auć, źle się wkułeś, boli.

O czym mówisz? Przestań, daj spokój. Wypij ze mną trochę wódki. Zapomnij o Bożym świecie. Twoje zdrowie, pij, nie zwlekaj. Co widzisz? Zamazany obraz świata, nierówna linia niskiego sufitu. 

A ja widzę mur. 

Mieszka we mnie mur. Układa się cegłami, cementuje. Składa, scala, tworzy ścianę, nośną, grubą, działową. Wycelowaną w moją stronę, oddziela mnie, odgradza. Od życia. A potem Ty,…

Potem znów Ty, i ja go rozwalam.

Śniłeś mi się już dwa razy wiesz? Nie wiesz, skąd masz wiedzieć, nieważne. 

Jest już późno, muszę wracać. Z nosem przyklejonym do szyby. Albo w podskokach. Wśród małych domków, głównie w szarościach. Środkiem ulicy. Obok kałuży. Przy krawężnikach malowanych na biało. Przy małych ganeczkach. I przy kominach. 

I …

I tak sobie idę i odczytuję rejestracje samochodowe. I wgapiam się w sklepowe witryny…

I…

Jestem. 

Nie śpię. Nie zasnę. Obudziłeś mnie z długiego snu.

Więc siedzę sobie teraz po turecku, zagłębiam naukę gry na ukulele. 

I tak sobie myślę… 

Ale zanim sobie myślę, to się szamoczę.

Tak nieudolnie próbuje rozwiązać pętelkę w kwiecistych spodniach od piżamy. I nie możesz wiedzieć tego, że nieudolnie je skubiąc nie daję rady i sięgam do szafy po inne. Już nie białe a niebieskie. I w kratkę. Bez sznurka. Choć, zaraz, moment, chwila. Może rozsądniej było by gdybym pisała o zwiewnej halce… Może…

Zapytałabym Cię…

O czym teraz myślisz? Czy śpisz? Czy wiesz, która jest właśnie godzina? Czy myślisz o mnie w ogóle? Czy pamiętasz mnie może? Czy mi o tym poopowiadasz?

Co sądzisz o wschodach słońca o piątej nad ranem? Czy pijesz zimną herbatę, bo znów nieopatrznie zasnąłeś? 

Zapytałabym Cię … ale nie mam jak…
I wiesz co…

Może to i lepiej...

I co ważne...

Nie bój się, absolutnie nic się nie bój…
Przecież się nie zakocham...

Magdalena

Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK

źródło zdjęcia: www.unsplash.com, autor: Rachael Crowe

Podobne wpisy

0 komentarze