Niemożliwe nie istnieje.


  źródło: www.wallpapers.com 

2003.

- Mama jest? Dzień dobry. Dziadek mówi.
- Jest.
- Dziadek dzwoni.
- ??!!??

Miałam osiemnaście lat kiedy zadzwonił dziadek. Że jest mieszkanie, że kawalerka, w centrum, że wie, że wnuczka ( ja ) kończę osiemnaście lat, że on może przepisać.

Nie widziałam go wówczas nigdy na oczy.

I tak powstał akt notarialny, który miał uprawomocnić się po dziadka śmierci.

Teraz się spotykamy na rodzinnych uroczystościach.

***

Zauważyłam różne perspektywy postrzegania otaczającej mnie rzeczywistości. Zmieniają się pod różnym kątem. Dajmy na to, jak siedzę na narożniku bliżej ściany, mając okno po prawej stronie równolegle do mnie, to mi się wszystko jakieś takie trudne i ciemne wydaje. 

A kiedy przesunę się na środek, tak, że okna i ja patrzymy na siebie prostopadle, wszystko się jakoś rozjaśnia.

Jak widać zatem, kwestia spojrzenia…

***

Wracam na ciemniejszą stronę i leżę dalej, na podłodze trzy rozrzucone poduszki, wstaję, podnoszę jedną, kładę na parapecie, wplatam się w krajobraz innych okiennych poduszkowych bywalczyń. Po lewej stronie kołdra powleczona poszewką z kory, taka śmieszna, wypłowiały granat w księżyce. Po prawej uświadamiam sobie, że właśnie widzę wieżę ratuszową. Szczyt katedry, i sanktuarium. Zatykam uszy dłońmi, pozwalam, żeby wiatr pobawił się w łaskotanie moich uszu przyjemnym szumem. Czuję się jakbym przykładała małą muszlę nad morzem, nad którym w tym roku nie byłam. Mój urlop dobiega końca, spędziłam go na walizkach. Niestety nie na lotnisku.

Oprócz poduszek na podłodze leży granatowa torebka, puszka od kasztelana, ze słomką, biała słomka w zielone paski. Wolę grube słomki z Ikei, ale tutaj nie mam, możecie mi wysłać, dziękuję.

Na stoliku dwie paczki delicji, pomarańczowe i wiśniowe, dwa tymbarki, jeden w wyższym kartonie ale węższym, jabłko i brzoskwinia, i samo jabłko. Szminka Astor, czerwona. Nasycona pigmentem, lubię mieć czerwone usta, na co dzień. Szyna relaksacyjna na zęby, na noc, bo zaciskam. 

Zmieniłam adres.

Tydzień temu.

***

Lipiec.

- Czy adres do korespondencji tak jak w umowie?
- Wie Pan, to skomplikowane.

Pan w umowie pomylił szóstki z dziewiątkami. Zażartowałam, że mu ktoś może poprzestawiał klawiaturę.

Skomplikowane czy nie, mam Internet.

***

Luty.

- To co, wynajmiemy tę kawalerkę?
- Wynajmiemy.

***

Marzec. 

Wspinam się cztery piętra, pokazuję mu to mieszkanie. Robi zdjęcia mówi, że się zastanowi. Ja nie chcę, żeby się zastanawiał. Ja mu go nie wynajmę. Ja w głowie maluję ściany na szaro, stawiam szary narożnik, białą szafę. Pierwszy raz czuję, że tu zamieszkam. Jestem tuż po spacerze, biegałam nad jeziorem w deszczu, spełniając jedno ze swoich marzeń. Jeszcze tylko pobujam się na huśtawkach i zaliczę zoo.

***

- Przyjedziesz po mnie?
- Przyjadę, będę o dwudziestej trzeciej. Zadzwonię, jak będę wyjeżdżać.

Pojechałam. Czekałam czterdzieści pięć minut. Na ciemnym podwórku. A potem dowiedziałam się, że jestem chujowym kierowcą

***

- Impreza jest na dwudziestą, dasz radę?
- Dam, ale do północy, jutro pracuję.

Zostałam do drugiej. O drugiej trzydzieści on wyszedł z domu. Bo to przecież kolega.

***

Śmiech.

- Spakujesz się w reklamówki z „hitu”. Haha. Zobaczysz.

Spakowałam się w te z biedronki. Też żółte. Miałam ich zdecydowany nadmiar. Lubię dyskonty, tylko zapominam zawsze zabrać torby. Widać, słusznie.

***

- Nie widzę przyszłości z Tobą.

Serio? To czwarte wyznanie na przełomie siedmiu lat.

Serio?

Wiesz. Ja z Tobą też nie.

***

Pomalowałam ściany na szaro. Postawiłam szary narożnik i białą szafę. Komodę i jeden stolik nocny. Nie mam telewizora. Nie ważne, nie oglądam. Powiesiłam białe firany, zrobiłam trzy tysiące kursów autem, przejeżdżając całe miasto na zaciągniętym ręcznym.

Poprosiłam o pomoc, przekonałam się, ilu dobrych ludzi mnie otacza. Przekonałam się, jak bardzo nie jestem sama. Jak bardzo kilka zbiegów okoliczności pozytywnie wpłynęło na moją decyzję. Jak wiele dostałam słów wsparcia, feedbacku. 

W tydzień czasu zamknęłam siedem lat. Dawno nie czułam, że tak bardzo idę w dobrą stronę. Dawno nie czułam tak dobrego powietrza. I tego, że w końcu oddycham.

Podjęłam jedną z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. W tydzień zmieniłam wszystko. I choć tak bardzo nie wiem, co dalej, nie żałuję.

***

Wam, Kochani czytelnicy też dziękuję.
Ten blog to najlepsza rzecz, jaka trzyma mnie w ryzach.
Dziękuję, że jesteście.
Walczcie o siebie.
Niemożliwe nie istnieje.
Jestem do Waszej dyspozycji pod mailem, gdybyście czegoś potrzebowali, piszcie.

***

Zerkam przez okno, czerwona dachówka, piorunochrony, na dole dwójka dzieciaków siedzi na krawężniku.

- Ile kosztował twój telefon, trzysta?
- Pięćdziesiąt.
- Łał, trzysta pięćdziesiąt?
- Pięćdziesiąt. Potrząsa dłonią. Samo pięćdziesiąt. Kiwa głową rezolutna blondynka.
- Ahaaaa… a mój był drogi, wiesz?
- No. To włączę muzykę.

***

Jestem coraz bardziej „ w domu”.

***

Wszystko dzieje się po coś.

***

Fajnie jest mieć dziadka.


Mam gdzie mieszkać.



Podobne wpisy

0 komentarze