Na zawsze.


źródło: www.gratisography.com

Zamknę oczy i odtworzę jeden ze wspólnych wieczorów. Przełknę ślinę, poczuję smak malinowego soku, który z malinami nie ma nic wspólnego. To Twoja wersja. A ja wiem, że zawartość ekstraktu nie mniejsza niż sześćdziesiąt dwa procent. Przejadę językiem po ustach i usłyszę miarowe tykanie Twojego zegarka. Równy rytm, ten sam w którym bije Twoje serce, choć Ty twierdzisz, że trzymając dłoń na środku, nie poczuję. Wiem, że powinnam bardziej w lewo, mam kłopot z rozróżnianiem stron. Przyłożę głowę i poczuję. Zamieszasz mi łyżeczką w kubku, zamieszałem powiesz a ja się będę śmiała.

Wiesz, zapytam Cię czy chcesz a Ty powiesz chcę… I wiesz, ja usłyszę i zakoduję. Ale zapytam Cię o to jeszcze kilkanaście razy. Czy nawet kilkadziesiąt. Chcesz? Będę pytać uparcie. Chcę, odpowiesz mi a ja wciąż będę czuła tę pojawiającą się dozę niepewności. Będę pytać czy będziesz, a Ty powiesz będę. I choć będziesz uśmiechał się zawsze tak samo kiedy odpowiadasz na to pytanie to ja dodam jak długo? Bo wiesz, dla mnie długo to jest na zawsze, Ty odpowiesz zawsze a mnie braknie tego przedrostka na

Wiesz, ja nie jestem głucha. Czy tępa. Czy niekumata. Jak czasem się twierdzi. W sumie nie się samo, tylko ktoś, ale to teraz nie ważne. Więc słucham i słyszę, a mimo to pytam. Na pewno? Na pewno, powiesz. Jestem nieufna. To nie Twoja wina. Wina nie pijam. Odkąd rzygałam.

O północy ćwierkały ptaki, ciekawe o czym, może to takie nocne zaloty. Zalotnie zerknę w stronę okna, niedopity sok w szklance na parapecie przypomni mi, że w nocy padało. I podobno była burza. Chyba mózgów, innej nie kojarzę. 

Jest ciepło. Wiesz. Ciepło, cieplej, najcieplej. Maluję usta koralową szminką, a wraz z jej pigmentem maluję uśmiech. Podobno numer pięć, jak kiedyś  mówiła Pani Halinka. Halinka to zła kobieta była, wiesz, przez Halinkę rok nie rozmawiałam z Sylwią z kiosku. No wiesz, taka sytuacja. Czasem wjeżdżam na rondo osiemdziesiąt na godzinę, nie na swój pas, wierz mi lub nie. Sylwia z kiosku mi nie wierzyła. Bo ona wierzyła Halince. Nie wiem czy koralowy jest modny i zapytana powiem, nie wiem, ale lubię.
 
Uchylam balkonowe drzwi, a one zamykają się trącane lekkim powiewem ciepłego wiatru. To nic, wezmę pudełko z drukarką, postawię obok, teraz już się nie zamkną. Usiądę jeszcze na chwilę, na krześle z nadpaloną tapicerką. Suszyłam rajstopy, suszarką, na krześle. Nie, nie żartuję. Wyszło jak wyszło. Dłońmi podeprę skroń, przeczeszę palcem brwi. Bez super lash, więc wciąż byle jakie. Obiorę jabłko, jak zwykle za grubo. Nożem przetnę na pół naklejkę ze znakiem biedronki. Boję się. Nie tylko biedronek. Zamknę drzwi z drugiej strony. Klik. Wraz z pewnym etapem. Boję się. Zamknięcia też.

Betonowy parking, zrobię kilka kroków, trawa, mleczyk, o nie mlecyk, jak powiedział by Sid, ale nie mówi. Ale ja słyszę, jakby mówił i się uśmiecham. Ostatni w tym sezonie, mój marazm, wiesz, no taką mam nadzieję. Mineralną niegazowaną poproszę i kefir zott, nie po terminie, fajnie.

Wsiądę w auto, z jednym kurwa rzuconym w eter, bo znów ta szyba mi się opuszcza, ale kto otwiera zamrożoną szybę, no tylko ja, a Ty mnie nie pytaj dlaczego ja, bo to są trudne sprawy. Wymuszę pierwszeństwo, a pan z auta z napisem PŁOMYK pogrozi mi palcem, ale uśmiech z numerem według Halinki piątym, bo innych nie znała chyba go rozbroi. Ja też zrzucę zbroję i nawet przeproszę, zerkając w lusterko i mrugnę światłami.

Będę miła cały dzień, tak sobie założyłam. Będę patrzeć na ludzi w pracy, będę słuchać jak będą się do siebie zwracać. Będę chłonąć to, jak on będzie mówił Elżuniu a ona Andrzejku. Będę tonąć w ekscytacji ludzkich słów. Nazwisko poproszę, Dorota Er. Powie ona, to Ty masz na imię Dorota?, on się uśmiechnie, myślałem, że Kochanie…. Jestem miła więc powiem, dziękuję, do widzenia, lub dodam dwa lata gwarancji. Tylko dwa. Bo siedem to już przecież po terminie… Trzeba naprawić we własnym zakresie. Albo wymienić. 

Wreszcie mogę kochać, wierzyć, poczuć i zapomnieć… Kochać…*

Wiesz. Obudzę się i będę zasypiać z myślą o Tobie. Dzień zacznę i zakończę dźwiękami Roberta Mendozy. Włączę sobie Dangerous na telefonie, tuż po tym, jak przejadę palcem zatrzymując go na małej kopertce z cyfrą jeden w czerwonym kółku. Wiesz. Już wiem, że pomyślałeś o mnie. Równolegle z moimi myślami toczą się inne. Twoje. To dobrze, bardzo to lubię. Kopertkę, nie Mendozę. Choć Mendozę też. Niech będzie. Zamknę oczy, złapię miarowy oddech. No już. Wstaję. No już śpię.

Wiesz, bo ja nie wiem. Stukam na klawiaturze, rysuję kredkami, maluję pędzlem być może nieistniejący świat. Przechodzę na drugą stronę lustra. Powstaje piękny obraz, na sztywnym  płótnie, chcę go oprawić i sobie powiesić. Najlepiej chcę go odtworzyć w trzy de, albo cztery, choć nie wiem ile de jest teraz na czasie bo nie jestem na bieżąco.

Więc wiesz. Znów zapytam Cię czy chcesz a Ty powiesz chcę…
I wiesz.
Ja nawet jebnę obrotowymi drzwiami.
Jeżeli do zawsze dodasz na…

* Maja Hyży - Będę kochać

Podobne wpisy

0 komentarze