U nas jest zwyczajnie. On się tylko zdenerwował.




Nazwijmy ją Jadzia.

Na małym kwadratowym stoliku stawia dwie setki wódki i jedną półlitrową colę. Jest środek tygodnia, godzina siedemnasta.

- Nie mogę, jeszcze dziś prowadzę, dzięki – mówię i podaję jej szklankę. Sama upijam z butelki łyk wody. Robi sobie drinka. Wiem, że bez ‘znieczulenia’ nic mi nie powie.

Kiedy wiem, że ma przyjść czuję lekki niepokój. Znamy się przecież pół życia, a nie kontaktowałyśmy się tylko (aż) pół roku. Tyle razy chwytałam za telefon, żeby zadzwonić. Tyle razy próbowałam coś wystukać na klawiaturze, żeby wszystko za moment cofnąć – bo zawsze gdzieś w głębi siebie zaczynałam unosić się honorem.

Bo przecież to nie ja się odsunęłam.

Matka jednej z moich dawnych znajomych mówiła, że kończysz z przyjaźniami, kiedy zaczynasz mieć chłopaka. To było lata temu, a ja nigdy, przenigdy się z tą teorią nie zgadzałam. Z kolei jedna z bliskich mi kobiet jakiś czas temu powiedziała, że szczęściem nie jest mężczyzna u boku. Szczęściem jest ten mężczyzna w pakiecie. Ten pakiet to dom, znajomi, przyjaźnie, rodzina. I pod tym podpisuję się obiema rękoma.

Kiedy się rozbiera mówi, że się za mną stęskniła.

Może w ogóle tego nie powiedziała? Może to sobie zwyczajnie wymyśliłam? Może wizja rzeczywistości z oczekiwaniami lekko mi się zaciera?

Schudła, ale nie mogę jej tego powiedzieć, to nie będzie komplement. Ma szarą twarz i chyba ‘wczorajsze’ włosy spięte w kucyk. Uśmiecha się, choć widzę, że jest smutna.

- Czemu nie dzwonisz? Czemu nie odzywasz się, czemu nie chcesz się podzielić swoim szczęściem – pytam. Dlaczego usunęłaś wszystkie możliwe komunikatory? Dlaczego przestałaś się z nami kontaktować?

Jadzia od kilkunastu tygodni po kilku mniej lub bardziej burzliwych związkach ma nowego chłopaka.

- Nie ma o czym gadać – wzrusza ramionami. Usunęłam facebooka, bo ktoś ciągle próbował mi się na niego włamać. Nie odzywam się, bo mi nie wolno. Bo w jego mniemaniu wszystkie jesteście zwykłymi kurwami – mówi na jednym oddechu a ja wzdycham ciężko, bo nie wiem co mam w tej sytuacji w ogóle powiedzieć. U nas jest zwyczajnie – dodaje. Raz tylko zrobił mi sceny w restauracji, z której wyszedł, musiałam zapłacić rachunek. Ale później po mnie wrócił, pogodziliśmy się. Zrzucił mnie z krzesła, miałam zbitą kość ogonową. Pogodziliśmy się, zrobił to w złości, więc mu wybaczyłam. Czasem (często) mi ubliża. Czasem jestem Jadzią, a czasem szmatą w dupę ruchaną.

U nas jest zwyczajnie.

Zastanawiam się co ją opętało, szukam słów i nie wiem... nie mam pojęcia kieruje nią, co ją pcha do tego, że zaraz zamknie za sobą moje drzwi i zwyczajnie tam wróci.

Idę do sklepu, więc kawałek ją odprowadzam. Zapala papierosa, umyje później zęby i weźmie gumę do żucia. Chłopak Jadzi nie może wiedzieć, że ona pali.

- Tylko nie mów nikomu o tym, dobrze? – prosi Jadzia.

Przytaknęłam.

Tak bardzo świadomie ją wtedy okłamałam.

Kilka tygodni później zapraszam ją na małe przyjęcie. Właściwie jestem przekonana o tym, że się nie pojawi. Mylę się, przychodzi niezapowiedziana. Wygląda dokładnie tak jak ostatnio. Smutno. Przeźroczyście. Źle.

U nas jest zwyczajnie.

Wypija kilka kieliszków wódki i pyta, czy może ubrać którąś z moich sukienek.

Chłopak Jadzi nie pozwala jej wychodzić w sukienkach z domu.

Tej samej nocy jadę taksówką i odbieram pobitą, zapłakaną Jadzię spod jej domu.

Pobitą w moim mniemaniu.

Chłopak Jadzi (tylko!) kopnął ją z całej siły w brzuch, tak, że upadła. Tylko jej naubliżał i zostawił za drzwiami. Tylko nie zainteresował się, dokąd pójdzie, gdzie będzie spała. Tylko zablokował jej numer telefonu, żeby się z nim broń Boże nie kontaktowała.

Tylko, bo na Jadzi nie robi to wrażenia.

Jadzia czuje się winna, bo go sprowokowała. Wybrała przyjęcie z koleżankami.
Była nieposłuszna, więc oberwała.

Kiedy ubiera piżamę i nieporadnie ściera z twarzy resztki rozmazanego makijażu dostrzegam kilka siniaków.

U nas jest zwyczajnie.
Czasem mnie tylko poszarpie trochę.

Nazajutrz rozmawiamy wiele godzin. Oczami wyobraźni widzę nas znów, razem. Widzę jak wisimy na telefonach, jak się widzimy, plotkujemy, śmiejemy, żyjemy.

Trzy dni później Jadzia wraca do swojego chłopaka.

- Teraz już będzie inaczej – mówi. Będzie normalnie, mamy swoje ustalenia. On się denerwuje tylko jak pije, a już nie będzie, może nawet jakaś terapia.

Nie wiem kogo bardziej oszukuje.

Mnie? Siebie?

Kilka tygodni później w środku nocy budzi mnie dźwięk wibracji telefonu. Nie zdążam odebrać, oddzwaniam po jakiejś chwili.

Jadzia została wytargana za włosy, przystawiona twarzą do podłogi oraz wielokrotnie obrażona. Został jej wyrwany z rąk telefon, rozmowa została urwana w pół słowa.

U nas jest zwyczajnie.
On się tylko zdenerwował.

Tamtej nocy, dokładnie do 4:26 cały czas zastanawiałam się, czy Jadzia jest bezpieczna. Po tej godzinie krótka wiadomość zasygnalizowała mi, że żyje.

Bo u nich jest przecież zwyczajnie.
A on się tylko zdenerwował.


Mam to szczęście, że:

Nie wiem, jak to jest dostać kopniaka w brzuch, stek obelg, albo jak o jest zostać wytarganą za włosy.

Nie wiem,  to jest siedzieć w zamkniętym samotnym domu, zerwać kontakty z przyjaciółmi, którzy są od lat i nie zawodzili, przynajmniej nie celowo i nie świadomie.

Nie wiem, jak to jest być czyjaś niewolnicą w wolnym kraju.

Nie wiem jak to jest słuchać tego, ze wszystkie koleżanki to kurwy i nie reagować.

Nie wiem, jak to jest świadomie mieszać się w patologię i się na nią godzić.

Nie wiem, jak to jest wymiotować z nerwów,  płakać będąc niekochaną i niezauważoną.

Nie wiem, jak to jest brać kolejny nie planowany urlop, bo po raz kolejny nie ma się sił, by pójść po nieprzespanej nocy do pracy.

Nie wiem jak to jest siedzieć jak przywiązany pies pod sklepem, kiedy mój ‘pan się bawi’.

Nie wiem jak to jest udostępniać komuś swój telefon z prywatną korespondencją, usunąć wszystkie komunikatory i zażegnać zainteresowania.

Nie wiem jak to jest, kiedy mój chłopak kiedy jest przy kolegach pokazuje, jak bardzo jestem nikim dla niego.

Nie wiem, jak to jest babrać się w gównie udając tarzanie w piasku na plaży.

Nie wiem, jak to jest mieć wizję stworzenia rodziny z potworem

Nie wiem jak to jest myśleć, że mój oprawca mnie kocha.

Ty wiesz?

Czujesz się czemuś winna?

Boisz się?

Chcesz uszczęśliwić swojego partnera na siłę?

Nie chcesz o tym mówić, chcesz być lojalna?

Kiedy zagrożone jest Twoje bezpieczeństwo nie ma miejsca na lojalność - zrozum.

I uciekaj…

Daleko, jak najdalej.

Zauważ pomocną dłoń, która gdzieś na pewno czeka.



I jeszcze jedno.
Dla Jadzi.

ZORZA 

Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK Instagram tu: KLIK
 
Na Wasze historie czekam tu: glupiesercee@gmail.com lub tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: www.pixabay.com

Podobne wpisy

0 komentarze