Labirynt.




- Chcę być twoja dzisiaj – wyszeptała mu do ucha. A Ty chcesz? – Zapytała bezceremonialnie, zwyczajnie, jakby pytała o pogodę, lub o coś równie oczywistego.
 
Była trzecia nad ranem, stali na skraju lasu, wiatr wygrywał melodię gdzieś między najwyższymi konarami. Mżyło. Temperatura powietrza nie przekraczała kilku stopni Celsjusza. Jej było ciepło. Przetarła mokre od deszczowych kropli czoło, ścierając tym samym resztki makijażu, który na sobie miała. Skierowała głowę ku górze, przymrużyła oczy. Poczuła jak obejmuje ją ramionami. Stali tak nieruchomo jeszcze przez jakąś dłuższą chwilę. Półtorej godziny później i kilkadziesiąt kilometrów dalej była już w domu.

***

- Myślisz, że stać mnie na taksówkę do ciebie? – Zapytał.

- Nie wiem – odpowiedziała.

- Czyli poproszę adres.

- Nie byłabym tego warta.

- Nie prosiłbym o adres gdybyś nie była. A jeśli masz rację to mi o tym opowiedz.

Wiedziała, że on był wyjątkowy. Wiedziała, że mógłby być spełnieniem jej marzeń.

- Nie rozumiem czemu ich nie spełniać.

Musiała powiedzieć to na głos, to o czym jak jej się wydawało wyłącznie pomyślała. Musiała, bo on natychmiast odpowiedział. Adresu jednak mu nie podała.

- W czym sypiasz? – zmienił temat, na trochę bezpieczniejszy niż jego przyjazd, ale wciąż będący na skraju.

- Dziś na przykład w piłkarskiej koszulce, bez fajerwerków – spojrzała na siebie i się uśmiechnęła.

- A masz fajerwerki?

- Coś by się znalazło.

- Tak myślałem. Pokażesz?

Wysłała mu zdjęcie fajerwerków rozbłyskujących na czarnym niebie.

- Sprytny żart. Piękne te twoje oczy. I jak cudnie zamknięte w rozkoszy były. Obłęd.

Przypomniała sobie, że dała mu się wczoraj (dziś) tylko i aż pocałować.

***

Nazajutrz rano na indywidualnej terapii pani psycholog kazała jej na kartce, w punktach wypisać to, co ona najbardziej lubiła.

Lubiła spacerować. Pokonywać dziesiątki kilometrów, często idąc przed siebie ot tak zwyczajnie i zupełnie bez celu. Lubiła dużo mówić, potrafiła gadać bez opamiętania. Zaglądać ludziom w okna, w głowie wizualizować sobie to, co teraz robią. Podpatrywać staruszki oparte łokciami o poduszki usytuowane na jakiejś części ich okiennych parapetów. Łapać przelotne spojrzenia osób mijanych na ulicy, tych totalnie nieznajomych. Podsłuchiwać ludzkie rozmowy. W pociągu, na przystanku, w sklepie, w autobusie. Lubiła jeść, jeździć na rowerze, prasować. Czytać książki na pograniczu prozy i reportażu. Żyć. Tak, żyć najbardziej na świecie lubiła.

Kiedy wracała do domu to przeogromnie chciała, żeby on do niej dzisiaj zadzwonił. Albo przyjechał. Żeby powiedział, cześć, jakimś cudem zdobyłem twój adres, zejdź, albo otwórz mi drzwi od klatki schodowej, bo czekam na ciebie na dole. Zabrałaby go wtedy na dziką stronę jeziora, gdzie nie ma o tej porze nikogo, oprócz wędkarzy. Pokazałaby mu piaszczystą skarpę na skraju lasu. Słuchaliby piosenek puszczanych z telefonu, dzieląc się na pół jednymi słuchawkami.

***

Zadzwonił. Zastał ją siedzącą na ławce przed domem.

- Lubię nocą słuchać gwiazd. Są jak pięćset milionów dzwoneczków – powiedziała. To jeden z moich ulubionych cytatów z małego księcia. No więc słucham ich teraz i je widzę. Mały wóz, wielki wóz. A ty, co masz teraz przed oczami?- zapytała.

- Gwiazdy budzą wspomnienia. Ja widzę ciebie. Czego byś teraz najbardziej chciała?

- Narysuj mi baranka.

- Baranka?

- Tak, to kolejny cytat z małego księcia – zaśmiała się.

- Zrobię to. Zrobię to dla ciebie, choć nie umiem rysować.

Poczuła ciepłość w sercu, taką samą jak wtedy, kiedy ją pocałował. Przypomniało jej się, jak powiedział, że usta mu się dziwnie obudziły.

- Między nami jest dużo dobrego.

- Najlepszego. Moc to jest. Takich emocji przy samym całowaniu to nie miałem nigdy. To było nader wyjątkowe. Dobrze i źle, że chemia nam się tak zgadza. Nie doświadczyłem nigdy czegoś takiego.

Nie wiedziała co powiedzieć. Znów to głośno wyartykułowała.

- Chciałbym, żebyś tak jak ja powiedziała, że nikt nie całuje tak cudownie jak ty. Że z nikim nigdy nie czułaś prądu gdy dotykają się języki. Ale to może zbyt dużo. Poza tym po co miałabyś kłamać. Jesteś niebywale wyjątkowa. Zazdroszczę sobie, że tak wiele mogłem z tobą przeżyć. Tak niewiele a tak strasznie dużo.

- Lubię cię. Naprawdę.

- Ja wiem. Ja wszystko wiem. Gdybyś była książką to mojego autorstwa. Pamiętaj.

***

Bardzo lubiła go słuchać, choć sama niewiele potrafiła dać w zamian. Chciała, żeby był, mimo, że ona sama nie do końca była. Wiedziała, że są podobni do siebie. Że cieszyłby się z ogniska i pieczonych kiełbasek pod lasem. Że lubiłby ją potarganą, i przeczesywałby jej włosy palcami nad ranem. Że wciskałby jej ręcznie pisane liściki do kieszeni. Że chodziłby z nią po małych lodziarniach i śmiał się na głos, że znów ubrudziła się pod nosem czekoladą. Że trzymałby ją za rękę, kiedy oglądali by horrory, a ona chowała by się pod kołdrą ze strachu. Że szukałby dla niej starych piosenek. Że poznałby dotykiem całe jej ciało. Wiedziała, że jego serce mogłoby bić w rytmie jej serca. Miarowo.

Ale ona się bała. Uciekała. Sama przed sobą.

Pozwalał jej na siebie czekać. Im bardziej była w tyle, tym bardziej jemu się to w jakiś sposób podobało. Mówiła mu, że jest po przejściach, że często jest obojętna, że patrzy na życie przerażonymi oczami. Że szarpie się sama ze sobą jak sarna we wnykach. Że drugi, nawet najbliższy człowiek wzbudza w niej przerażenie.

Czekał cierpliwie. Był pewien, że to jest coś wyjątkowego, to co się między nimi wydarza.

Któregoś dnia napisał jej po prostu cześć, uwielbiam cię. Napisała, że ona jego też. Trochę kłamała.

- Słyszę twój głos jak to czytam.

- Nie chcę cię nigdy skrzywdzić, rozumiesz?

- Apropos krzywdzenia nie wiesz co do tej pory zrobiłem. Tylko mówię, że na twoim miejscu bym w to poszedł. I po młodzieżowemu mówiąc, jebać konsekwencje, rozumiesz?

***

Nie chciała, żeby ją pokochał. Mógł ją tylko lubić. Mógł ją uwielbiać. Mogła go wysłuchać. Rozbawiać, rozśmieszać, wkurzać. Mógł jej opowiadać, mógł jej się zwierzać. Ale nie chciała być dla nikogo najważniejsza. Jej nie można było kochać. Z nią by nie umiał wytrzymać. Ona była obłąkana. Niecodzienna i dziwna.

Siedziała o piątej nad ranem na niewielkim balkonie nad samym morzem. Miała ochotę do niego natychmiast zadzwonić. Nagrała sobie ten szum morza. Teraz gdy go sobie odtwarza, to jej się to wszystko przypomina.

- Od ciebie każde zdanie ma niebywałą magiczną wartość. Takiej ciebie to nie ma co nawet ze świecą szukać. Nie ma takich. Ty nie istniejesz.

Powiedziała, że ją onieśmiela.

- Ty kilka razy mnie obezwładniłaś. Ustami i oczami. A widzieliśmy się razy tylko dwa.

Chciała się schować za zieloną zasłonę, albo czarno białą kołdrę. Powiedziała mu, że jest najzwyczajniejszą dziewczyną na świecie.

- Otóż kłamiesz.

Powiedziała, że mógłby być jej gwiazdką z nieba.

- Obiecuję postarać się z całego serca nie rozszarpać cię na strzępy z wielkiego afektu gdy cie zobaczę.

- I ja ciebie.

***

Patrzyli na siebie. Nie wiedziała, czy się jeszcze spotkają. Delektowała się każdą najmniejszą chwilą. W jego oczach widziała coś dziwnego. Jakiś smutek, jakiś niedosyt, jakieś rozczarowanie. Jakiś niemy krzyk, dziewczyno, dlaczego mnie tak zawiodłaś. Był trochę za szklaną szybą, ale mimo to wciąż wiedziała, że tliła się w nim ta najważniejsza iskra. Ona widziała w jego oczach plan na przyszłość. Przyszłość, która nigdy miała nie nadejść.

- Dla mnie to, że widzieliśmy się tylko dwa razy i prawie odpaliliśmy ładunki nuklearne jest czymś czego nigdy bym się nie spodziewał. Takich rzeczy nie ma.

Powiedziała, że zapamiętuje każde jego słowo.

- Słowa się nie liczą. To co potrafimy odpalić to jest koniec świata. Przynajmniej dla mnie. Ja ciebie lubię. Za bardzo. Chyba nawet uwielbiam.

Powiedziała, że też go lubi mega-kosmicznie-bardzo.

- Kosmicznie to totalnie adekwatne określenie. Ty raczej nie jesteś stąd. Walnij kiedyś selfie z tym statkiem, którym przyleciałaś.

Koleżanka, powiedziała jej, że on jest kosmitą. Był. Był kosmitą bez wątpienia.

- Takiego przyciągania to nigdy nie doświadczyłem. A lubię Discovery Channel.

Poczuła coś dziwnego, jakby ją związał od środka. Powiedziała mu o tym.

- Czuję to za każdym razem gdy to marzenie do mnie wraca. Masz w nim obłędną minę. Szczególnie pierwszej sekundzie, gdy powolutku się zatapiam. Gdy nie wiesz, czy całować, czy wbić palce w plecy, czy krzyczeć ile sił. Totalnie nie wiesz. Jesteś gdzieś, ale totalnie nie na ziemi.

- Jesteś bajkową postacią powiedz? – zapytała. Przecież nie ma innej drogi, innego wyboru, ty jesteś nierealny. Związałeś mnie na supełek. Nie do rozwiązania.

- Bardzo cię lubię. Jesteś totalnym cudakiem. Myślę o tobie częściej niż powinienem. Ale skończmy tę farsę. Widźmy się. Ale kumplujmy się tylko bo to potrafimy na pewno. Postaram się nie myśleć o tobie częściej niż powinienem. Dobra?

- Dobra.

***

Wybierała jego numer i zaraz z tego rezygnowała. Raz za razem, na przemian. Zawsze kiedy chciała uciekać, to on się pojawiał. Dlaczego teraz go nie było? Teraz, kiedy ona zrozumiała, rozważyła, przemyślała, i chciała się podjąć walki o swoje marzenia. Teraz, kiedy mogła się zacząć do niego uśmiechać. Bała się zadzwonić. Im dłużej trwała cisza między nimi, tym trudniej było jej się zebrać i odezwać.

- Myślisz, że moglibyśmy się spotkać?- zapytała.

- Nie wiem.

- Na chwilę.

- Mogę być jutro, o tej samej porze.

Nie umiała go zapomnieć, umiała o nim pamiętać. Wplotła się w taki standardowy schemat. Chcę cię wtedy, kiedy ciebie już nie ma. Kiedy jesteś nieobecny, to ja wiem, że bardzo mocno cię lubię. I bardzo mocno zdaję sobie z tego sprawę.

- Miło cię widzieć.

- I ciebie.

Wróciła do domu z miejsca, w którym było głośno, gdzie ludzie się śmiali. Z miejsca setek rozmów, stukotu kieliszków, opowiadanych dowcipów, pierwszych nieśmiało wymienianych spojrzeń, drugich randek, z miejsca spełnianych i tych nie zrealizowanych marzeń.

Z miejsca po wyjściu z którego brakowało jej tylko pistoletu, którym mogłaby się zwyczajnie zastrzelić.

Milczenie rodziło milczenie. A ona tak chciała, żeby porozmawiali. Żeby nie grzebali widelcem w ciastku, żeby była między nimi gra słów a nie głucha cisza.

Chciała mu powiedzieć, że się poprawi, da im szansę, obieca, spróbuje. Że zabierze go do domu i zrobi mu najlepszy na świecie makaron, choć nawet nie wiedziała, czy on lubi. Że wygniotą prześcieradło i poduszki, że będą leniuchować do rana w świeżo ubranej pościeli. Że nigdy się nie podda, że będzie starała się nie podnosić głosu, że zburzy ten obronny mur, którym się otaczała.

Wróciła do domu z miejsca, w którym dowiedziała się, że on ma dziewczynę.

Wróciła do domu ze świadomością, że zamordowała swoje marzenia.


Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK
 
Instagram tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: picjumbo.com

Podobne wpisy

0 komentarze