Kamień z serca.


źródło: www.gratisography.com

Wydawało mi się, że znam ten smak czarnej herbaty, krótko zaparzanej, trzy umoczenia torebki, albo zostawienie jej na trzydzieści pięć sekund, cytryna wciśnięta, zamiast wkrojonej, ilość duża bez "za", bez cukru, fikuśny kubek trzymany w obu dłoniach, ten, który zawsze parzy, a za ucho jakoś trzymać go nie lubię. 

Wydawało mi się, że znam... Jednak o trzeciej nad ranem czarna herbata smakuje zupełnie inaczej. Może to ta poświata monitora, może koncert klamerek od firanek, które trącane dyrygenturą wiatru grają najpiękniejszy koncert… Może.

Może to był tylko sen, i ten parujący wrzątek, zostawiający mikro kropelki na nosie był tylko sumą moich wszystkich wyobrażeń?
Nie spałam. Znów.

W głowie ciężkie kamienie…

Dwudziesta trzecia dwadzieścia siedem. Osiem. Wychodzę na balkon, dwanaście stopni. Siadam na progu, płytki naznaczone przez obecność gołębi. To nic. Zerkam w prawo przez szczebelki w kolorze bliżej niedoprecyzowanym. Rdzawa barwa przełamana białym światłem wielkiej niedźwiedzicy. Dwoje ludzi w pomarańczowych ubraniach zamaszyście posługuje się szczotkami, zamiatając ulice wokół dwóch aut. Czerwień i granat. Ten granat tak bardzo by mi się teraz przydał, żebym mogła wybuchnąć. Tymczasem się tłumie. W tłumie, którego nie ma. Ulica jest pusta, jeden balkon oświetlony w skrajnych punktach zimnym światłem LED, pewnie nasyconym energią słoneczną. Wracam. Zmarzłam.

W głowie ciężkie głazy…

Gdyby był mróz zamarzły by mi łzy, a tak zamarza tylko serce. Zastajesz mnie w getrach, pasiastej bluzie. Z upiętymi włosami. Właściwie to budzisz mnie dźwiękiem domofonu i zwlekasz z łóżka. Jest osiemnasta. Widzę, ze jesteś trochę przerażona. Wychodzimy z sypialni, wstawiam wodę, wsypuję Ci jedną łyżeczkę cukru, dorzucam plasterek cytryny. Pytam czy chcesz babeczkę, nie chcesz. Też nie chciałam, ale zjadłam. Kajmakową.

W głowie ostre skały…

Dwa białe rowery, dwadzieścia sześć i dwadzieścia osiem cali. Jedziemy rama w ramę, jedna bluza popielata, druga czarna, czarne getry, miętowe i marynarskie trampki. W koszyku woda wysokozmineralizowana z całą gamą najcenniejszych biopierwiastków. Zerkasz na mnie raz po raz i śmiejesz się tak jakoś inaczej. Głowę mam przeciętą na pół, choć Ty nie widzisz. To wszystko w środku, serce z rozumem walczy szablą polską husarską, repliką broni białej i palnej. Mieczem, bagnetem i rewolwerem. Dociska maczugą. Boli. Jedziemy wzdłuż rzeki, pokazuję Ci kolorową łąkę, mówisz, że nie mogę tam wejść bo utonę w bagnie, i nikt mnie nie wyciągnie. Teren podmokły, pewnie masz rację. A ja tendencję. Do pogrążania się.

Kończy się asfalt, wjeżdżamy w las, zapach przypomina mi wakacje nad morzem. Moje osiem lat i zatrucie arbuzem. Czułam się wtedy całkowicie źle. Jak teraz. Choć arbuza nie jadłam. Droga wyjeżdżona przez innych amatorów dwóch kółek, jednak piasek za mało ubity. Jak dla mnie, schodzę i prowadzę powoli rower łapiąc równowagę. Wdech, wydech. Udało się. Jadę dalej. 

W głowie odłamki…

Bierzesz ode mnie klucze z doczepionym zielonym, pluszowym żółwiem. Nabytek z second handu, żeby się nie zgubiły, zupełnie jak ja. Cztery piętra, zimna balustrada, której dotykam drżącą dłonią i te pokonywane stopnie. Z każdym plus jeden do Celsjusza w moim sercu. Szybka zamiana na Fahrenheita, zamek przekręcony dwa razy w prawą stronę jednym z trzech kluczy, zawsze się mylę. Krok na przód, jest ciemno, pokój jest pusty, gołe okna. Naga prawda, pokazywana światu, choć tak bardzo chce się ją ukryć. Na niezdarnie porwanej na małe kawałki folii aluminiowej tlą się tealighty, ciekawe czy mają jakiś zapach. Czuję zapach cytryny, cin cin, kieliszki, poduszki na pustej podłodze i koc. W rogu pokoju słonecznik, duży. Od lat wiesz co lubię. Stukamy się kieliszkami, śmiejesz się, ja też, ocieram oczy kiedy nie widzisz. Pamiętałaś… dziękuję.

Patrzysz na mnie, lewą nogę mam podkurczoną, siedzę na niej. Na prawym kolanie opieram brodę, tworząc piramidę, lewa dłoń, prawa, broda… Śmieję się, drżą mi ramiona, pytasz po cichu jak możesz mi pomóc?

Przecież pomogłaś.

Zbierasz ze mną kamienie.
Wypadły mi prosto z serca.


Podobne wpisy

0 komentarze