Słów kilka o przyjaźni, niemiłości i planach.



Nie widziałam go rok. Rok za krótko. Rok za długo.

***

Siedzimy nad skwierczącymi kiełbaskami, rozmawiając przy dźwiękach palącego się ogniska, skrzeczących żab i wszędobylskich komarów. Obok nas leżą przemoczone trampki i o kilka sztuk za dużo naostrzonych patyków. Za nami trawa po kolana, nad nami szare niebo. Telefony schowane w plecakach, i tak tu żadne z nas zasięgu nie złapie.


Kalina trąca mnie łokciem.

- Wczoraj nie oddzwoniłaś – mówi do mnie. Spałaś?

Kiwam przecząco głową.

- Byłaś zajęta?

Ponawiam kiwanie.

- To o co chodzi?

- Złapałam się na tym, że potrafię się odciąć i nie czuć. Że najbardziej lubię robić nic i nie chcieć niczego. Nagle maju przypomina mi się dlaczego co roku u schyłku lata cieszę się z nadchodzącej jesieni. Takiej, kiedy mogę już o szesnastej myśleć, że jest noc, można się schować i nic nie trzeba. Można spać, budzić się, jeść i chować się pod wełnianymi swetrami. Oglądać seriale i czytać stare zakopane w archiwum nie mające już żadnego znaczenia sms-y. Kiedy zwalając wszystko na pogodę mogę zapomnieć oddać komuś książki, nie usłyszeć telefonu, nie wyjść z domu. Rozumiesz?

- To są mikro momenty. Ty po prostu taka jesteś. Czasem jesteś zwyczajnie za chmurą. A później znów wychodzisz do ludzi. Jak słońce.

***

Obok naszej głuszy jest mały bar. To tutaj wszystko zaczyna się od dwuzłotowej monety wrzuconej do grającej maszyny. Wybór płyty, potem zwinne przelatywanie strzałką w dół, w poszukiwaniu tego, co przypomni zapomniane. Rozwodnione piwo ziębi mnie w dłonie, metalowa obudowa grającej szafy o którą opieram głowę daje ukojenie rozpalonym skroniom. Oblizuję wysuszone wiatrem i słońcem usta. Bingo. Szafa pokazuje brak kredytu, trzeba kliknąć raz jeszcze. Zaśpiewasz ze mną? – pyta. Odwracam się przez ramię, i zaczynam śpiewać z całych sił…

‘Nagle kolor nieba zmienia się
Zamykam oczy i czuję jak
Spontaniczny szał porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tańczy
Tak wyraźnie widzę każdy kształt
Znajome twarze śmieją się
Gorący wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam…’ **

Znowu jestem tam, gdzie miałam już nie być. Znowu czuję to, czego miałam już nie czuć.

***

Kalina pyta, czy pożyczę jej kalosze. Przegryza piwo pajdą chleba, mówi, że ma chęć iść w las, połazić po skroplonej trawą rosie, tylko boi się boso.

- Myślicie, że jestem złym człowiekiem? – znienacka zadaję im pytanie. Złą kobietą? Zbyt wyzwoloną?

- Ludzie nie zawsze są źli. Czasem są zwyczajnie inni.

-Inni? – pytam, i sięgam do bagażnika po kalosze. Obok nich leżą kolejno tiulowa spódniczka, wieszaki na ubrania, pojemniki na żywność, dwie mineralne do połowy wypite wody.

- Mój wujek na przykład nigdy nie przynosił pieniędzy do domu. Przez dwadzieścia lat ani grosza, a dobrze zarabiał – zaczyna opowiadać Jeremiasz. Zajmował się sprzedażą biżuterii, wiesz tych kilkanaście lat temu to były zupełnie inne czasy. Ile zarobił tyle wydał. Kiedyś zaproponował, że wyjadą dzieciakami do Bułgarii na wakacje. Na granicy powiedział ciotce, że on nie ma ani grosza. Wtedy ona za telefon i ekspresem zajmowała się ułatwieniem kredytu. No bo jak dzieciakom nagle powiedzieć, że trzeba natychmiast wracać do domu?

Jeremiasz jest dziwny. Lubimy go słuchać. Tylko raz po raz przerywamy mu wypowiedź krótkim pytaniem.

- Wujek żyje?

- No właśnie do czego zmierzam. Pięć lat temu poważnie zachorował, na ten moment jest osobą leżącą, no wiesz, coś jakby rośliną.

- A ciotka?

- On ją całe życie zdradzał. Spotykał się z różnymi kobietami. Taki wiesz niebieski, wolny ptak. Coś jak ty. No tak, że zwyczajnie takim się jest. Bez tych wszystkich zaangażowań, odpowiedzialności, czy zakochania. Ona pracowała, dbała o dom. Podobała się swojemu szefowi. Miała szansę na wszystko ale…

- Czy ciotka się nim teraz opiekuje?

- Ale wybrała taki plan życie. To nie jest tak, że on był złym człowiekiem. On po prostu taki był. Rozumiesz co chcę powiedzieć? To nie jest tak, że ktoś ma złe intencje. Ludzie tacy czasem są.

- A ciotka?

- No kocha go. Rozumiesz. Odwiedza w ośrodku raz na tydzień.

***

Pijemy piwo. Piwo jest kumpelskie. Wino to prawie jak randka.

Siadam za nim. Przysuwam się trochę bliżej, między jego plecy a moje nogi wkładam poduszkę. Nie chcę czuć jego ciepła, to już dawno za nami, tak mi się przynajmniej wydaje. Opieram na jego ramieniu brodę, całuję go w policzek, po czym sama siebie ganię.

- Przecież krzywdy mi nie robisz – mówi, a ja mam wrażenie, że czyta w moich myślach, siedząc mi w głowie. Stęskniłaś się?

- A Ty?

- Za kobiecym dotykiem, tak.

- A za mną?

Pokręcił przecząco głową.

***

Dobiega północ. Siedzimy obok siebie, na piknikowych kocach, w umazanych sadzą za dużych polarach.

- Ta twoja ciotka Jeremiasz – zaczyna Kalina. Ona kocha tego swojego męża. Tylko wiesz. Tak trochę głupio. Jak ja wtedy Alana. To jest taki czas, że się tego nie widzi. Ja nie widziałam, że to jest niepoważne – wzdycha. On też w drodze do Chorwacji powiedział mi, że nie ma żadnych pieniędzy, a kiedy po powrocie kilka tygodni później chciał mi je oddać z miną zbitego psa, to wzięłam dwie stówy na buty a resztę kazałam mu zabierać. Nie pogniewałam się, kiedy w kopercie z oszczędnościami znalazłam foliowe woreczki zamiast banknotów, które on bez mojej wiedzy wziął, bo przecież potrzebował. Nie miałam obiekcji, że to ja płacę za kolację, zakupy, czy kino. Wiesz, każdy może mieć gorszy okres – znienacka zalewa się łzami. Jak ja teraz - dodaje. Kiedy on kupił działkę, wynajął mieszkanie i za moment się zaręcza. Wiem, że to już za mną – dodaje. Każde z nas ma swoje plany.

***

Kiedy wracamy do swoich pokoi zaczyna świtać.

- Kalina… O czym właściwie chciałaś wczoraj porozmawiać?

- O mandarynkach.

- Mandarynkach?

- No wiesz, ten cały Tobiasz, ten z pracy kojarzysz? Miał urodziny, kupiłam czterogwiazdkową metaxę, dwa piwa, spakowałam to wszystko w dużą torbę z cukierkami. Spotkaliśmy się, wziął prezent, wrzucił do auta w pośpiechu, wymawiając się brakiem czasu. Wczoraj wpadł do biura, nie liczyłam na cud, ale sama rozumiesz, miałam imieniny. Rzucił mi na biurko dwie mandarynki i życzył mi przede wszystkim zdrowia.

- Wszystkiego najlepszego…

- Nie, to nie o to chodzi, że ty zapomniałaś. Tu chodzi o to, że ja tak bardzo chciałabym poznać kogoś kto mnie zainteresuje, kto mnie porwie swoją błyskotliwością i spojrzeniem na świat. Kogoś, kto nie będzie mnie wkurwiał swoją tępotą i niedojrzałością emocjonalną. Kogoś przy kim będę czuła się bezpieczna. Kogoś kto będzie mnie pewny. Kto nie pozwoli mi się rozsypać, zwątpić, zatrwożyć. Rozumiesz? Kogoś kto będzie dla mnie tak samo jak ja dla niego. Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Z kim będę tworzyć sto procent. Mam dość tych wszystkich niedorozwojów umysłowych. Spaczonych w światopoglądach mamisynków z jebanym wybujałym ego, co to myślą że są królami życia A ledwo sobie w tym życiu radzą żyjąc pozorami. Ty się zawsze od wszystkiego odcinasz. Zazdroszczę ci takiego braku planowania. Nie chcenia niczego ani nikogo. To strasznie głupio być tak zakochaną.

***

Patrzę na niego i czuję, że tej nocy miałam wszystko, choć tak naprawę to przegrywam z kretesem. Ma nade mną stuprocentową przewagę. Wie o tym. Takie klasyczne jeden zero dla niego.

Kiedy zaczyna świtać zbiegam boso po schodach i staję na niewielkim tarasie. Wszędzie pachnie akacją. Patrzę na niego. Stoi przy drewnianym płocie, przeciąga się. W prawej dłoni trzyma papierosa.

- Może skoczymy po południu na rowery – pytam i szelmowsko się uśmiecham.

Wypuszcza dym z ust i mówi najwyraźniej jak tylko się da, że dziś nie da rady.

- Dlaczego?

- Na dziś mam inne plany.

***

Jeremiasz poszedł łowić w pobliskim stawie. Kalina drzemała, nalewka z rokitnika zrobiła swoje. Jutro wracamy. Postanowiłam, że ostatni późny obiad mimo przejmującego chłodu zjemy w ogrodzie. Kiedy koło osiemnastej nakrywałam do stołu kątem oka zauważyłam, że z tarasu zniknął jeden rower. Jego rower. Kalina miała rację.

To strasznie głupie być tak zakochaną.

* wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest zupełnie przypadkowe.

** Varius Manx - Tokyo
 
Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK Instagram tu: KLIK


Na Wasze historie czekam tu: glupiesercee@gmail.com lub tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: www.unsplash.com 


Podobne wpisy

0 komentarze