Słodko-gorzka autobiografia pokolenia dzisiejszego trzydziestolatka.




- Nie odzywasz się nic. Lato jest, moglibyśmy się spotkać, pogadać normalnie – mówię, kiedy dzwonię.

- Lato… a ja sobie przez wiosnę dupy nie znalazłem. Żal. Albo mam taki spaczony gust, albo bez kitu wszystkie baby są tępymi dzidami.


Dwie godziny później palimy papierosy na jego balkonie.

Karina

- Z jedną poszedłem zjeść – mówi. Blondyna, bez kitu, strasznie głupia była. Zaczęła mi opowiadać, jak to firmę na kasę udało jej się oszukać, tfu wyjebać. Pracowała w drogerii i robiła sobie zakupy taniej. Czaisz bazę? Kradła i jeszcze potrafiła się tym zwyczajnie chwalić.

- Czyli jednorazowe tournee?

- Czyli zjadła steka i poszła. Straciłem pięćdziesiąt złotych. Najgłupiej wydane pieniądze, jacka danielsa mogłem sobie kupić za to.

- Nie było więcej spotkań?

- Chciała jeszcze deser.

- No i?

- No wiesz, środa dzień loda.

Marta

- A tamta, jak jej było…

- Marta… z dnia na dzień przestała się odzywać. Jest jeszcze jedna na horyzoncie, ale czuję, że niewiele z tego wyjdzie. Poszliśmy niby pobiegać a na spacer. Później ze znajomymi wychodziłem, to poszła z nami i tak o. Skorpion. Uśmiech numer pięć, włosy czarne, zęby białe.

- Skąd ją znasz?

- Z tindera.

- Uśmiech ze zdjęcia może mieć się nijak do rzeczywistego.

- Mówię ci przecież, że żeśmy się spotkali. Miałem nadzieję na to, że wieczór się szybko nie skończy, że lepiej się poznamy. Że pokaże mi kilka ciekawych miejsc w mieście, że połazimy, pogadamy.

- No i?

- No i ona mi mówi, że jest jej zimno, zimno, najzimniej. Że chce już wracać do domu. Mówię dobra, okej, uderzyliśmy na skróty, choć najchętniej szedłbym naokoło. Tylko nie to jest w tym momencie najistotniejsze.

- A co jest?

- Sytuacja była może w jakimś stopniu niejasna. Wiadomo, co się myśli kiedy facet odprowadza kobietę w nocy, do domu. A ja tak tylko wyczułem w tym wszystkim fajną atmosferę i tyle. Cmoknąłem ją przed klatką w usta i pojechałem do domu.

- No i?

- No i wieczorem pomyliła sms-y, zamiast do przyjaciółki wiadomość trafiła do mnie. No i kaplica.

- Co tam było napisane?

- ‘Czaisz, że ta pizda nawet nie weszła? A ja najlepsze gacie na tyłek założyłam.’ Nie chcę takiej miłości, rozumiesz?

- Jakiej?

- No wiesz. Od pierwszego włożenia.

Laura


- Jestem naiwny. Ostatnio gdzieś wyczytałem, że przeciętna dziewczyna poszukująca męża to kobieta w wieku dwudziestu ośmiu lat, która wychowuje właśnie dziecko.

- Co ty czytasz?

- Pomyliłem się, bo myślałem, że znalazłem kobietę, która szuka czegoś więcej niż odskoczni od codzienności, że podąża za swoimi marzeniami, a tu proszę.

- Ty podążasz za swoimi?

- Spójrz na mnie. Znasz mnie tyle lat. Pamiętasz jak kiedyś sobie ubzdurałem, że objadę Tatry dookoła motocyklem? Wstałem rano i wyruszyłem w samotną podróż. A ten czas kilka lat temu? Nosiłem grube, duże okulary, ważyłem dziesięć kilogramów więcej, byłem grubym okularnikiem. Postanowiłem to zmienić, dieta, trening, korekcja wzroku. Mogłem, chciałem, potrafiłem. Jestem zadowolony z przebytej drogi. To brzmi tak poważnie, że mógłbym może niczym Adaś Miauczyński zacząć "nie spotkało mnie w życiu nic śmiesznego".

- No dobra, ale co było dalej?

- Facet z natury rzeczy jest prosty w obsłudze. Dotyk, spojrzenie, uśmiech i otwiera mu się pewna klapka w mózgu. Ważny jest też pewien kontakt fizyczny. Pamiętam, że sprawdzała mój tatuaż, czy nie jest z gumy turbo, mój zarost. Później przywołała się do porządku, mówiąc- co ja robię. Wiesz jak jest. Najczęściej bywa tak, że w takich sytuacjach każdy stroi piórka, niczym paw. Tutaj było bez tych ceregieli.

- No i?

- Młodszego sobie znalazła. Nie wiem, może ją nudziłem? Może woli rozmawiać o lekturach?

- Ona i tak nie jest stąd…

- No i? Ja z nią mógłbym wszystko. Przyszywać guziki w Kaliszu w big starze, kopać w Sosnowcu węgiel w biedaszybach, skubać kury w Kutnie, albo robić w Mielcu śmigła do helikopterów. Śmiejesz się?

- Uśmiecham.

Miśka

- Do sedna.

- Nie chce mi się już chodzić na łowy. Wchodzić do kolejnego lokalu, oceniać szybko sytuacji, patrzeć które dziewczyny odbiegają trochę od reszty towarzystwa. Nie chcę siedzieć na tych wszystkich tinderach. Nie chcę się czuć jak desperat, któremu zaraz odezwie się ostatni dzwonek.

- A ta Miśka?

- Michalina. Powiedziała mi, że jechała z ojcem matizem na egzamin. Wpadli w poślizg, z matiza niewiele zostało, poprawkę miała. Chciałem ją jakoś pocieszyć, zaproponowałem, że może jakiś spacer, koc, piknik, łąka.

- No i?

- No i powiedziała mi, że chyba zaszła jakaś pomyłka.

- Pomyłka?

- Że liczyła, że rozpalę ją jakoś, pikantne słówka, ogień w słowach, no i fotka. Moja. Bez ubrania.

Martyna

- Jutro umówiłem się z taką jedną.

- Szykuje się kolejna historia do opowiadania kumplom
przy piwku

- Raczej słodko-gorzka autobiografia pokolenia dzisiejszego trzydziestolatka.

Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK


Instagram tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: unsplash.com

Podobne wpisy

0 komentarze